Pracodawca, iv vitro, ciąża - kiedy powiedzieć?
Cześć.
Być może były już takie wątki, jednak ze względu na dość szczególną moją sytuację postanowiłam napisać nowy.
Jestem po in vitro, póki co skończony 9 tydzień, co będzie dalej - nie wiadomo. Myślę, że mój umiarkowany optymizm zrozumieją osoby po podobnych przejściach.
O in vitro pracodawcy nie mówiłam, kilka razy brałam urlop oraz łącznie 5 dni L4 po punkcji, wcześniejsze wyjścia z pracy itp. W tej firmie pracuję 5 lat - do tej pory było zadowolenie z mojej pracy i nie miałam większych nieobecność (kiedyś 14dniowe l4 z powodu operacji). Przełożony niby rozumiał, mówiłam tylko że chodzi o problemy zdrowotne, ale widziałam, że trochę jednak trochę się krzywi.
Ale do rzeczy - ze względu na mój "umiarkowany optymizm" chciałam jak najdłużej nie mówić o ciąży, o L4 nie myślę, osobiście nie widzę wskazań, mimo że lekarz z kliniki proponuje mi co wizytę, ale to chyba ze względu na sam fakt in vitro.
Moje plany o późnym poinformowaniu o ciąży (szczerze to jeszcze nie myślałam na ile późno) popsuło przesunięcie terminu tzw. ocen rocznych i idących za nimi podwyżek i zaczyna się on tuż tuż. Generalnie u nas co roku jest taki proces, obejmuje on wszystkich pracowników, wiąże się z podwyżkami - nie tylko awansami, ale chodzi o "rynkowy wzrost wynagrodzeń". Z tego co wiem większość ludzi dostaje co roku podwyżkę (w tym ja), nie jest to jednak typowa podwyżka inflacyjna (moim zdaniem).
Proces ocen zaczyna się teraz, a kończy dopiero z końcem lutego. Ewentualne aneksy będą obowiązywać od marca.
No i teraz pytanie co zrobić.
Z jednej strony boję się mówić o ciąży (nikt z rodziny nawet nie wie, tylko ja i mąż), bo boję się poronienia. Sam lekarz podchodzi ostrożnie do tematu i mówi, że wszystko się może zdarzyć, choć póki co jest wszystko ok.
Z drugiej strony głupio się będę czuła podczas rozmowy z szefem, z którym mamy dobre kontakty - wielkie plany rozwojowe, co to tu się w dziale nie będzie działo i rozwijało, zapytanie o moje oczekiwania finansowe jak co roku. Dostanę podwyżkę i co? No podejrzewam, że szef będzie czuć się oszukany i może nie zrozumieć moich pobudek.
Z trzeciej strony - w mojej opinii podwyżka należy mi się tak samo jak innym pracownikom jeżeli moja ocena roczna będzie pozytywna, a obawiam się, że jeżeli o ciąży powiem, to jej nie dostanę. A nie chcę iść na udry z pracodawcą, bo potem zamierzam do tej firmy wrócić. Czytałam, że ZUS potrafi się przywalić o takie rzeczy i boję się, że tego argumentu użyje pracodawca (niekoniecznie szef, a kadry). Pytanie czy jest faktycznie takie zagrożenie skoro to ogólnofirmowy proces?
Proszę o podpowiedzi jakieś mądrzejsze głowy, jak to ugryźć.
__________________
"Wiem, że się urodziłem.
Wiem, że umrę.
To pomiędzy jest moje" — Eddie Vedder
|