|
Rozstanie z rozsądku
Hej,
Chciałabym poprosić o poradę/opinię te z Was, które mają na swoim koncie zakończenie związku z rozsądku - głównie chodzi mi o rozbieżne plany na przyszłość.
Do tej pory moje związki kończyły się z powodu wypalenia uczuć, więc rozstanie owszem, było przykre, ale było też niejako formalnością, bo było jasne, że nic więcej z tego nie wykrzesamy. Obecne rozstanie jest moim pierwszym "z rozsądku". Nie chcę wdawać się w szczegóły, ale generalnie kliknelo między nami już na samym początku. Pierwszy raz spotkałam osobę, z którą tak świetnie się rozumiem, z którą uwielbiam spędzać czas i czuję się przy niej dobrze bez względu na wszystko. Kochana, zrozumiana I zaopiekowana. Niestety niedawno podjęliśmy decyzję o rozstaniu (a raczej ja ją podjęłam), właśnie z uwagi na rozbieżne plany na przyszłość. Wcześniej było kilka miesięcy kombinowania, rozmawiania, analizowania, szukania rozwiązań i wspólnego gruntu, ale koniec końców nic z tego nie wyszło. Jest to sytuacja, w której każdy możliwy scenariusz oznacza poświęcenie i niejako cierpienie jednej z osób.
Na zdrowy rozsądek wiem, że to jedyna słuszna decyzja, ale emocjonalnie ta sytuacja jest okropnie trudna. Jak to zwykle bywa przy rozstaniach, jest ból, cierpienie, tęsknota, ale to co najbardziej mnie męczy to uporczywe myśli o powrocie do siebie, szukanie w głowie tych rozwiązań na nowo, mimo, że tak naprawdę wszystkie opcje zostały już przegadane. Myślę, że to co jest dla mnie najtrudniejsze, to pogodzenie się z faktem, że miłość nie zawsze wystarcza, co jest po prostu przykre i niesprawiedliwe.
Chciałabym zapytać, jak było w Waszym przypadku, czy takie rozstanie, mimo początkowych rozterek, wyszło Wam na dobre? Czy może jednak jest sens walczyć i próbować mimo wszystko, kiedy spotkało się już tak idealną dla siebie osobę?
Wysłane z mojego M2101K9G przy użyciu Tapatalka
|