Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Kłótnia w związku i cisza
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2023-08-22, 16:55   #1
JESSIE96
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2023-08
Wiadomości: 9

Kłótnia w związku i cisza


hej. odzywam się bo czuję się totalnie słabo i nie wiem co już robić.
Na wyjeździe pokłociłam się z chłopakiem. On ma prawie 30 na karku a ja jeszcze 26. jesteśmy prawie dwa lata. poszło o z pozoru błahą rzecz... chciałam wiecej bliskości, żeby był bardziej czuły bo w końcu mamy czas tylko dla siebie. twierdzil, że nie przytula bo jest zmeczony bo nie spał dobrze cały tydzień a też przecież nie będzie się cały czas tulił i leżał w łóżku. czułam się rozżalona totalnie a przez PMS to już narastało. Kiedy przy filmie zaczełam się do niego dobierać, żartować, wygłupiać troche mnie olał i coś odburknał i poszedł do łazienki bo mielismy iść na kolacje. ja pękłam, zwyczajnie się rozpłakałam. kiedy wyszedł spytał o co znowu płaczę a ja, że co bym nie robiła i tak nigdy mu nie dogodzę. Oczywiście wiem, że nie powinnam tak wybuchać ale liczyłam na jakieś okazanie głebszych emocji, bo cały wyjazd to ja zabiegałam o to. poszliśmy jeść, ja kątem ocierałam łze i rozmowa przy kolacji była na zasadzie co chcemy zjesc, czy jemy na miejscy i czy smakowało. po powrocie znowu się rozpłakałam i poszłam kąpać. on oglądał galę, która mieliśmy razem oglądać, ale włączył ją na telefonie i po porstu lezał ogladając. ja nie chcąc kolejny raz wyciagąc reki położyłam się obok i czekałam na reakcję, jednak on dalej ogladał. popłakałam się znowu, emocję zaczeyły we mnie wzbierać i zaczełam sobie przypominać pewne zdarzenia. dodam, że nie mogę się tak denerwować, mam problemy zdrowotne i nerwy działają na mnie bardzo źle co potem rzutuje na mój stan ifzyczny jak i psychiczny. Płakałam jak bóbr a on dalej niewzruszony. mineła godzina. Z tego wszystkiego najbardziej bolał mnie fakt, że może od tak spokojnie sobie to ogladać gdzie jestesmy zdani na siebie na wyjezdzie, jestesmy w jednym pokoju. poszłam na balkon licząc, że moze przeszkodzi sobie wogladaniu - jednak na prózno. przesiedziałam tam godzine po czym wchodząc do pokoju zakomunikowałam mu, że dziekuje mu za zainteresowanie mna i pokazanie mi gdzie moje miejscie. nie odezwał się a gdy spytałam czy nadal bedzie ogladac gale to opowiedził ze tak. potem probowałam zaczac rozmowe, jednak gdy uslyszalam pare kilka przykrych słow, stwierdził ze pytał sie mnie o co mi chodzi ot nie będzie po raz kolejny tego robil. zapytal czy mam cos jeszcze do powiedzenia to odpowiedziałam ze na razie nie, po zym wrocił do ogladania. sytuacja potocfzyła się tak, że gdybym nie wyciagnela reki to poszlibysmy spać pokłóceni. powiedziałam, że ja tak nie mogę i ze nie mam zamairu isc spac w zlosci. zaczeły się słowne przepychanki, wylewanie żali. ja nie mogłam juz pochamować łez i powiedziałam ze ja już tak nie moge życ, na co on to zrozumiał i zinterpretował odpowiadajac - to skończmy to . odpowiedziałam, ze nie myslalam o tym nigdy i nie chce tego, ja po prostu nie chce takiego zlewania z jego strony moich próśb i oczekiwań, bo chyba przytulenie nie wymaga wiele wysiłku. oczywiście spytałam go jak może nawet tak powiedzieć, to powiedział, ze w nerwach ma łatwośc wypowiadania słów. niby przeprosił za to co powiedział ale finalnie skiwtowałam ze mogłabym sobie siedziec na tym balkonie do usranej śmierci a on i tak by nie przyszedł i nie wyciagnał reki czy sie mna zainteresował - odprał ze skad wiem, może by w końcu przyszedł . (może, jakby skończyla się w końcu gala). mówiłam mu, ze wiecej czułosci okazuje mi jak sie widizmy po pracy, że mnie duzo kosztuje jak gdzies idziemy (przez moje przypadłosci) ale się przełamuje bo nie chce zeby to rzutowało na związek. finalnie objął mnie i poszlismy spać. rano był obojętny, niby zerkał co robie ale nic nie mówił. nie wyspał się a musiał prowadzić samochód w drodze do domu. milczał, więc ja w koncu spytalam czy ma zamiar się odezwać do mnie na co on ze czy ja nie moge tez pierwsza, bo przeciez on ma problm zeby zacząc rozmowe i powinnam to wiedzieć. cos tam zaczełam wracac do rozmowy z wczoraj, mówiąc mu ze to co powiedział bardzo mnie zabolalo, na co on ze nie bedzie o tym rozmawiał bo musi sie skupic na jezdzie a jak rzuci cos nieprzemyslanie to znowu bedę mieć pretensje. potem coś tam zagadał na zasadzie widoków, czy coś jemy, albo czy skecamy tu i tu. dojechalismy do domu, z domownikami krótko porozmawiał i powiedział ze się zbiera i nadstawiał się na buziaka na co ja odwróciłam głowę, zeby dostać go w policzek. odprowadziłam go do samochodu i psyta,łam czy ma zamiar się do mnie odezwać, na co się odwrócił i burknąl ze przeciez nie wiedział ze ide za nim,a ze go brzuch bardzo boli to chce byc jak najszybciej u siebie. nie napisałam czy dojechał jak to mialam zrobic, bo po tym rozkleilam sie totalnie i rozmawialam z mamą... a on? milczy już drugi dzień... dodam,że kiedyś też pokłócilismy się o błahą rzecz a narosło to do wiekszej rangi i tez milczal ale po poł dnia i to ja prosilam się o kontakt. wyszło ze to przez to ze on nie umie się komunikować, wyszło ze cos jest nie tak a ja nawet o tym nie wiedziałam bo mi nie powiedział nigdy o tym. wtedy prosiłam go ze ja nie chce takiego niedozywania się, bo ja bardzo to przezywam i mnie to za duzo kosztuje i wole konfikt zarzegnać i porozmawiać. a teraz? teraz nie wiem co robic. przyznałam, że nie powinnam tak wynbuchać, ale zwyczajnie miałam juz dosc tej obojętności.... kochamy się, jest dobrze. twierdzi ze bedzie zawsze itd... a teraz ja boję się ze to się skończy o taka sprawe, bo milczy i nie wiem co ma w głowie. boję się ze jak ja się nie odezwę to on tego nie zrobi. ..( no bo przecież ma problem z zaczynanime rozmowy ) chciałabym zeby o mnie zawalczył, żebym wiedziała ze mu też tak zależy choćby nie wiem co... ale boję się, że jeśli ja nie wyciągne reki to milczenie będzie trwało wiecznie...
JESSIE96 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując