|
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2023-09
Wiadomości: 2
|
Masturbacja partnera- utrata zaufania
Cześć. Bardzo bym chciała, żeby ktoś obiektywnie spojrzał na moją sytuację, może nawet dał kopniaka, żebym się ogarnęła 
Z moim mężem jesteśmy razem około 9lat. Nasze życie seksualne było początkowo zadowalające obie strony, jednak z czasem zmieniłam się w królową lodu, którą non stop bolała głowa, nie miała ochoty na seks, na co mąż z czasem zaczął reagować frustracją. Seks nigdy nie był dla mnie ważny, ale z perspektywy czasu widzę, że swoją postawą narobiłam nieodwracalnych szkód.
Któregoś dnia niechcący natknęłam się na lubrykant w szafce, a że my go nie potrzebujemy, to od razu zapytałam partnera o co chodzi, na co on przyznał się do masturbacji. Zabolało, ale w porządku, nie mam prawa być zła skoro seks był u nas góra raz w tygodniu i to nie zawsze.
Temat masturbacji wydawałby być zamknięty aż do chwili, gdy parę miesięcy później natknęłam się na zabawkę erotyczną. Zareagowałam emocjonalnie, bo jednak co innego ręka, a co innego sztuczna wagina i to taka z górnej półki. Po tej sytuacji rozmawialiśmy wielokrotnie, oczyściliśmy atmosferę z korzyścią dla naszego życia seksualnego, które odżyło, zupełnie jakby wrócił mi apetyt na seks (obstawiam, że nie chciałam mieć konkurencji w postaci zabawki i stąd w jakiś pokrętny sposób zareagował organizm).
I tu bardzo chciałabym zakończyć temat, ale niestety nie ma tak dobrze. Mówiłam mężowi, że czuję się zraniona, że rzadziej inicjuje seks, on powiedział, że ma uraz, bo wcześniej często odmawiałam, ale spróbuje na nowo- można powiedzieć, że inicjujemy prawie po równo, no on trochę częściej, ale nie w tym rzecz. Często mówił, że mógłby uprawiać seks codziennie, ale jakoś nie ma to odzwierciedlenia w rzeczywistości. Mówił też, że gadżet erotyczny kupił, bo było mało seksu i to taki substytut- zapytałam co znaczy mało, na co on, że tak minimum dwa tygodnie. Co ciekawe, tamta sytuacja kiedy znalazłam zabawkę na wierzchu, to było raptem trzeci dzień po naszym ostatnim stosunku... Skonfrontowałam to z nim, powiedział, że to "wyjątek od reguły". Czyli podsumowując: powiedział, że ta zabawka, to tak w razie co, a mimo, że współżyjemy kilka razy w tygodniu, ja wiem (to nie była pojedyncza sytuacja), że zabawka co i rusz jest w użyciu. Boli mnie to, bo czuję się oszukana i to niemal w żywe oczy, a za każdym razem kiedy kilka dni pod rząd nie ma seksu, to już oczami wyobraźni widzę, że pewnie poradzi sobie inaczej i boli mnie to, że woli się pobawić niż zaproponować seks, a rzekomo seks lepszy niż masturbacja.
Mam wrażenie, że odkąd wiem o tym wszystkim mniej mu ufam, zawiódł mnie. Pytałam nieraz czy jak nie uprawiamy seksu, to oznacza jedno- zaprzeczył. I choć nigdy mnie nie okłamał, był szczery, tak teraz mam wątpliwości. Po co miałby kłamać? Z drugiej strony potrafię wskazać precyzyjnie dni kiedy się bawi, niezależnie od tego jak często uprawiamy seks. Boję się, że popadam w paranoję, wracam z pracy i pierwsza myśl to czy dziś "ten dzień", a chciałabym przestać się tym przejmować, bo skoro nie rzutuje to na naszym współżyciu, to nie mam o co mieć żalu.
Proszę, doradzcie lub chociaż postawcie do pionu, pomóżcie
|