Medycyna w późnym wieku
Dzień dobry. Chciałabym przedstawić Wam moją sytuację i zaczerpnąć porady - co o tym sądzicie i czy jesteście/znacie kogoś z podobnym dylematem.
Od dziecka ciągnie mnie do medycyny. Nauka tej dziedziny przychodzi mi z łatwością. Skończyłam jednak szkołę artystyczną, a później zdecydowałam się na studia z obszaru nauk społecznych. Skończyłam jedne, potem zaczęłam jedną magisterkę z innych, a w tym roku zdecydowałam się na kolejną z bliźniaczej dziedziny poprzednich studiów. Idzie mi dobrze, mam podobno dużą szansę na doktorat, ale pomimo tego, że jest miło i fajnie, coraz częściej przychodzi ten "zew medycyny" i do niczego innego nie potrafię włożyć tyle serca i zaangażowania. Moje kierunki są bardzo mało przyszłościowe, to wąskie dziedziny wyłącznie do pracy stricte naukowej. Poza uniwersytetem nie mam żadnych doświadczeń zawodowych i jeżeli nie znajdę etatu na uczelni, to właściwie moje wykształcenie jest niepotrzebne. Żałuję swoich wyborów i tego, że nie zdecydowałam się x lat temu na medycynę. Mam wrażenie, że życie przecieka mi przez palce, a ja zostanę z niczym.
Zatem, czy jest w ogóle sens wszystko zmieniać, rzucać i zawalczyć o medycynę? Musiałabym zdać maturę z rozszerzenia z biologii oraz chemii. Siłą woli i dobrym zorganizowaniem mogłabym przygotować się do tego sama, zwłaszcza do biologii, którą zawsze kochałam. Mam wszystkie podręczniki, wszystko ogarnięte co i jak. Moja sytuacja finansowa nie jest super, ale z tym również uporałabym się. Nie mam swojej rodziny i nie zamierzam jej zakładać, przynajmniej w najbliższych latach. Chcę całkowicie poświęcić się nauce. I stąd moje pytanie - czy Waszym zdaniem jest sens zaczynać kierunek lekarski w wieku 30-31 lat? Znacie kogokolwiek, kto podjął taką decyzję? A może sami to zrobiliście lub studiujecie lekarski i macie na roku takie dinozaury jak ja? Byłabym ogromnie wdzięczna za wszystkie odpowiedzi <3
|