Ehh tak pocieszalam wszystkich az sama dola zalapalam

Mam nadzieje, ze teraz Wy mi cos poradzicie, bo juz sama nie wiem czy slusznie sie w ogole tym przejmuje...
Mój TŻ dorwal fuche na jakiejs budowie, robi tam od 8-16. Dzisiaj jeszcze dodatkowo mial na 16.30 dwie godziny jazd na prawko. Ja po 18 jechalam do kolezanki, wiec mielismy sie spotkac wieczorem. Przez caly dzien nic sie nie odezwal, no ale tlumaczylam sobie ze nie mial czasu. Przed 20 wyszlam od kumpeli i napisalam do niego czy mam do niego przyjechac za pol godz, bo wlasnie wyszlam od kolezanki. Odpisal mi ze za godzine. Pozniej napisal ze bedzie w domu o 21 i ze wtedy mam przyjsc (mieszkamy od siebie 5 min drogi). Poszlam o tej 21 okazalo sie ze byl sie spotkac z kolegami na chwile, bo przyjechal kolega, ktory dosc daleko mieszka i rzadko sie widuja. Nie ukrywam ze bylam troche zla, ze tak pozno znalazl dla mnie czas, bo ja w sobote wyjezdzam na tydzien i myslalam ze bedzie chcial ze mna jak najwiecej czasu spedzic. O 22.30 wyszlam od niego, powiedzial ze jak dojade (bylam autem) do domu to mam puscic strzalke. Ale ze bylam ogolnie troche zla na niego, to nie puscilam tej strzalki i myslalam ze sam sie zmartwi czy zainteresuje. Ale sie nie zainteresowal

Mialam nie dzwonic, ale akurat mi sie przypomnialo, ze zapomnialam sie o cos go zapytac, wiec zadzwonilam do niego. No i na koncu rozmowy dodalam, ze dziekuje ze sie zainteresowales czy do domu dojechalam. Powiedzial, ze juz zasypial.....

.
Nie wiem czy ja wyolbrzymiam bo w koncu mieszkamy 5 min drogi (na pieszo) od siebie a ja jeszcze bylam autem, wiec w sumie co mi sie moglo stac.... Ale jednak.... No nie wiem moze byl zmeczony, ale nie chce go usprawiedliwiac, chce wiedziec co o tym myslicie.... Bo lekkiego dolka zalapalam

