[Madisja]

Hej Dziewczyny

Byłam w związku z facetem 3 lata. Bardzo mi się podobał, seks był super, poczucie bezpieczeństwa itd. Ale była to sinusoida, raz bardzo dobrze a raz bardzo źle. Źle było przez alkohol, a raczej wysoce rozwinięty alkoholizm przez ostatni rok związku. Awantury, obojętność i chlanie. Dobrze było raczej na początku, albo w okresach kiedy nie pił. Zostawiłam go, po wielu nieudanych próbach pomocy.

Mimo tego później, cały czas się spotykaliśmy, porozmawiać itd. 2 miesiące po naszym zerwaniu poszedł na 2 miesięczny odwyk.
Jeździłam do niego, woziłam mu rzeczy, nie była to ''relacja przyjacielska'', bo całowaliśmy się i inne rzeczy.. wielokrotnie. Później po odwyku jeździłam do niego do domu, ok. co drugi dzień. Pogadać, na papierosa, przytulić się itd.

Około tygodnia temu dowiedziałam się, że od pół roku jest w związku... ona ma status na facebooku, a on ''wolny'. Ale wiem, że jeździ, śpi, poznał ją z rodziną itd. Ta dziewczyna też jest po przejściach z alkoholem i narkotykami, więc wiedziała jak go przekonać do odwyku lub podziałała po prostu ''nowa osoba'' lub jej historia. Ale generalnie powiedział mi, że to ona go wyciągnęła z nałogu i zależy mu na niej.

A ja... zmarnowałam pół roku życia. Pytałam go wielokrotnie czy jest w związku, kłamał. Czy mnie dalej kocha - kłamał. Wyciszał mnie na weekend, potem opowiadał niestworzone historie czemu nie odbierał. Jestem w rozsypce. Nie śpię, prawie nie jem. Cały czas myślę o tym. Będę potrzebować psychologa. I myślę sobie... czy ją ostrzec? Czy jej powiedzieć o tym. On nigdy nie brał odpowiedzialności za swoje czyny. Może w końcu dobry moment? Co sądzicie?