Moi drodzy, dziękuję bardzo za wszystkie odpowiedzi.
Pogadałam jeszcze z koleżanką porządnie, żeby ją wybadać i sprawdzić, jaki ona ma stosunek do swoich własnych spraw, jak i do mnie (bo widziałam ostatnio narastającą zazdrość).
Myślę, że w gruncie rzeczy ona nie jest złą osobą, a przynajmniej nie jest świadomie szkodliwa.
Jej rozumienie otaczającego ją świata i ludzkiej motywacji jest mocno wadliwe. Być może rodzice jej nie nauczyli a sama też nie przyswoiła sobie tego, żeby patrzeć głębiej.
Na przykład:
Ja według niej uprawiam sport tylko dlatego, że mam chłopaka. Gdyby nie to, to pewnie w ogóle by mi się nie chciało.
A moja ambicja, wytrwałość, dyscyplina, twardość charakteru, moje sportowe hobby, to że chcę dla swojego ciała jak najlepiej i że sprawia mi to przyjemność - to jakby w ogóle było dla niej niewidoczne.
Jak ktoś jest dobrym kierowcą, to pewnie dlatego, że ma dobry samochód. A gdzie talent albo wypracowane skille?
Jak ktoś zarabia dużo i nie pracuje fizycznie, to ma fajnie i lekko i pewnie nic w tej robocie nie robi (a ogromna odpowiedzialność, czy z wysiłkiem zdobyte stanowisko - to nic).
I tak dalej, i tak dalej.
Reasumując, postanowiłam nie zrywać kontaktu. Ale jednocześnie, nie będę się angażowała w różne próby ratowania i wprowadzenia jej życia na lepsze, czy jakieś tam inne tory. Z poszanowania dla siebie, własnego czasu i własnej logiki myślenia i postępowania, postawię tu sobie jasne granice. I ona nawet nie musi o tym wiedzieć (bo nie sądzę, że zrozumie) - wystarczy, że ja o tym wiem.
Dokładnie tak, jak ktoś powiedział - I can't fix her. Całego świata nie zbawię.
Dziękuję za wysłuchanie mojej historii - na powno to, że mogłam się wygadać komuś obcemu, pomogło mi uporządkować myśli
