Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Czy przesadzam? Obiektywna opinia, czas spędzony razem
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2024-10-03, 13:37   #7
pseudofeministka
Zakorzenienie
 
Avatar pseudofeministka
 
Zarejestrowany: 2007-08
Wiadomości: 7 536
Dot.: Czy przesadzam? Obiektywna opinia, czas spędzony razem

Cytat:
Napisane przez dobrodosia Pokaż wiadomość
Hej

Na początek napiszę parę zdań o sobie, by nakreślić moją osobę, a potem przejdę do sedna.

Mam 37 lat i parę związków długoletnich za sobą, ale wszystkie się rozpadały z powodu nie dogadywania się. Od zawsze czulam, że coś jest ze mną nie tak. Od zawsze czulam, że nie mam znajomych, nie mam żadnej grupy, gdzie przynależę, że jestem samotna w tym świecie, no że coś jest ze mną nie tak. Zawsze usiłowałam tych znajomych znaleźć. Bałam się być samotna, bez związku, zawsze rozstanie leczyłam kolejnym związkiem i byłam przyzwyczajona, że w związku robi się wszystko razem. Aż do obecnego związku, gdzie trafił mi się facet jasno stawiający granice. I potrzebuje obiektywnego spojrzenia, bo nie wiem, czy rzeczywiście jest tu problem, czy to we mnie tkwi, to wieczne poczucie osamotnienia. Wiem, że w każdym związku jest inaczej i nie ma jednej uniwersalnej odpowiedzi jak powinno być, ale jako że jestem nie najmłodsza i nadal nie potrafię sobie ułożyć życia, to chce wiedzieć jak to widzą inni z boku.

Otóż problemem jest to, że jest mi mało czasu z moim facetem. Jesteśmy razem 7 lat, mamy dom, nie mamy dzieci. Spędzam z nim najmniej czasu w porównaniu do tego ile spędzałam z poprzednimi, on z kolei twierdzi, że spędza ze mną więcej niż z którąkolwiek z byłych partnerek. Twierdzi, że cokolwiek by nie robił mi jest zawsze mało, że nie umiem docenić tego co mam, i że mam nierealistyczne poglądy jak powinien wyglądać związek. Że jestem zależna od niego (tak, to wiem, nad tym pracuje od paru lat na terapii, aczkolwiek nie wiem czy to tutaj też leży problem w kwestii spędzania razem czasu, czy nie). On twierdzi, że daje mi tak dużo, że więcej już dać nie może, bo by sam zniknął w tej relacji. I że związek powinien polegac na dwóch osobnych osobach, które się czasem "przecinają" i to wszystko jest dobrowolne i się wtedy tę chwilę docenia. Ja z kolei czytam milion for internetowych i słucham znajomych i mam wrażenie, że wszyscy mają tego czasu wspólnego więcej i tylko u mnie jest z tym problem.

Przechodząc do sedna, przedstawię Wam jak wyglądają u nas przykładowe dni. Powiedzcie mi, czy to jest normalne życie i ja przesadzam.

Pracujemy zdalnie i przez ostatnie 3 miesiące byliśmy na wyjeździe, takim workation. Byliśmy na tym wyjeździe tak długo, bo ja tak chciałam, gdyby to zależało od mojego faceta, byśmy byli krócej. Więc dla niego to już jest ukłon w moją stronę, więc jak mogę mieć pretensje skoro "był ze mną 3 miesiące bo wie że mi na tym zależy". Ale jak te 3 miesiące wyglądały. W weekend oczywiście coś razem robiliśmy, głównie jeździliśmy na rowerach, bo po to wyjechaliśmy. Po takiej aktywności wieczorami on zasiadał do swoich spraw (komputer, książka, podcast, muzyka), a ja do swoich. W tygodniu z kolei jak pracowaliśmy, w trakcie pracy normalnie się komunikujemy na bieżąco, po pracy jedliśmy razem obiad. I potem znowu on siadał do swoich rzeczy. Oczywiście można było się odezwać czy coś chwilę pogadać jak coś wyskakiwało, ale domyślnie on siedział przy swoich rzeczach do końca dnia. Może raz na tydzień po pracy poszedł ze mną na 1-2h spaceru.

Wróciliśmy z tego wyjazdu 2 tygodnie temu i od tej pory siedzimy w domu. Pracujemy oboje zdalnie z domu i w trakcie pracy na bieżąco ze sobą gadamy i opowiadamy sobie co się dzieje. Co rano jak wstaje mnie przytula i daje buzi. Dni wyglądają tak: w niedzielę po powrocie z wyjazdu zamówiliśmy jedzenie, zjedliśmy je oglądając film i pijąc wino, resztę wieczoru odpoczywał sobie sam. Poniedziałek, wtorek, środa, zjedliśmy razem obiad i w sumie nic więcej się nie działo. W czwartek byliśmy u notariusza załatwić parę spraw, potem ja byłam na jodze, potem zjedliśmy obiad, nic więcej. W piątek obiad wspólny, potem ja wyszłam z koleżanką. W sobotę wspólne śniadanie, potem każdy zajął się sobą, wieczorem poszliśmy do restauracji i na krótki spacer (spacer 15min, w sumie całej wyjście zajęło wg), powrót do domu i serial, bo o to poprosiłam. W niedzielę wspólne śniadanie, potem znowu każdy sobie sam coś robi, wieczorem odwiedziliśmy moich rodziców (3h to zajęło) - pojechał ze mną, bo wie, że to dla mnie ważne. W poniedziałek znowu notariusz i obiad razem, i tyle. We wtorek pojechaliśmy odebrać szafkę, która zamówiłam, zjedliśmy obiad, i też tyle. W środę ja byłam na spotkaniu ze znajomymi i on wtedy ta szafkę skręcał, w czwartek byłam na jodze i on dalej szafkę skręcał, ale nie non stop, bo sobie też grał na komputerze.

W piątek (gdybyśmy się nie pokłócili) miał zamiar zrobić spaghetti - ale to nie jest tak że robimy obiady razem, tylko każde samemu, on zakłada słuchawki i gotuje sam. Na weekend mieliśmy iść na spacer do lasu bo ja o to poprosiłam, ale to też byłoby pewnie góra 2h.

No i jego perspektywa jest taka, że on robi tyle dla mnie, bo przecież pojechał do rodziców bo ja chciałam, poszedł ze mną na spacer (15min) bo ja chciałam mimo że on nie przepada za spacerami. Skręca mi szafeczke, rozmawia ze mną o wszystkich bieżących sprawach. A jak zrobiło mi się w piątek samotnie, to był przy mnie, pocieszał, głaskał i poszedł ze mną wcześniej spać, więc wspiera (ale potem się pokłóciliśmy o to w rezultacie). Jego perspektywa jest taka, że codziennie coś robi dla mnie, i że więcej już z siebie dać nie może, bo to dla niego za dużo.

Z kolei moja perspektywa jest taka, że co mi z tego że on skręca ta szafkę, jak robi to sam w pokoju w słuchawkach na uszach. Super, że zrobi spagetti, ale to też nie jest czas spędzony razem. Super że pojechał ze mną do rodziców, ale to jest 3h a reszta dnia każdy sobie. Super, że jak przychodze się przytulić to mnie przytula, ale nie poświęca mi wtedy 5 czy 10min jak to sobie wyobrażam, że w każdym związku wygląda, tylko chwilkę przytuli i wraca do swoich zajęć. Super że sprząta coś w domu, ale robi to w słuchawkach, sam, nie potrzebuje mojej pomocy. A ja bym chciała, że jak składam pranie, żeby on się podniósł i mi pomógł.

On nie potrzebuje też za dużo innych ludzi w swoim życiu, ma paru kolegów z którymi się spotka np raz na miesiąc i tyle. Nie mamy wspólnie znajomych z którymi byśmy się często spotykali. On wie, że dla mnie relacje są ważne, dlatego odwiedzi że mną czasem rodziców (raz na miesiąc czy raz na 3 miesiące) albo mojego brata (raz na pół roku, czy raz na rok). A ja bym chciała żebyśmy się wspólnie spotykali ze znajomymi, wychodzili na grill czy coś. On mnie nie ogranicza w tym, ja mogę robić co chce i wychodzić gdzie chce i ile chce skoro potrzebuje ludzi. On ich tak nie potrzebuje.

On twierdzi, że jemu wystarczy to, że ja jestem w domu i ma emocjonalna więź ze mną. Ze Zje ze mną obiad, czy czasem pójdzie do restauracji, albo na rower. Wie, że mi potrzebne są inne rzeczy i ich wiecej, dlatego idzie że mną na ten spacer czy do moich rodziców czy skręca szafkę, podczas gdy mógłby np grać w grę. A mi ciągle mało.

Czy ja przesadzam? Czy mam wygórowane oczekiwania? Czy to jest właśnie normalne życie i ja go nie doceniam?

Nie chcę rad w stylu "znajdź sobie swoje hobby" bo ja hobby mam I dużo robię sama, to nie problem w tym. Problem w tej samotności.

Nie chcę tez rad w stylu "to może ustalcie że co drugi dzień razem gotujecie" bo tak jak pisałam on twierdzi, że obiektywnie rzecz biorąc daje mi już tyle, że więcej już się nie da. Ze Codziennie coś dla mnie robi, a mi mało.

Proszę o kulturalnie opinie, bardzo mnie to męczy i bardzo mi zależy na obiektywnym spojrzeniu na sprawę.
Jezeli mam byc szczera, to z Twojego opisu wynika, ze rzeczywiscie przsadzasz. I bardziej alarmuje mnie Twoje zachowanie niz jego.

Spedzacie całe dnie razem i Ty chcesz jeszcze wiecej. Nie jest to zdrowe. Rzeczywiscie wyglada to tak jakby ciagle Ci bylo malo.

Kazdy ma swoj sposob spedzania czasu. Ja np. uwielbiam miec czas dla siebie, swoja przestrzen. Blizej mi do postawy Twojego faceta , ze kazdy z parrnerow ma swoj swiat i te drogi w ktoryms momencie sie przecinaja. Gdybym spedzala tyle czasu ze swoim partnerem co TY, to bym sie udusila.

Twierdzisz, ze masz hobby itd. ale dla mnie to naprawde wyglada tak jakbys nie miala swojego swiata albo jakbys robila sobie centrum zyciowe z partnera. Musisz w glowie i w postawie miec swoj swiat, nie myslec tyle o partnerze. Co z tego, ze wychodzisz z kolezanka jak i tak w tym czasie myslisz o partnerze. Partner to nie jest jedyny filar zycia.
__________________
Wymiankowy:

Dokładka: Perfumy, minerały, podkłady, hybrydy, kosmetyki do włosów:Jantar, Anwen, Oleje.

https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=795843
pseudofeministka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując