Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Dylemat mieszkaniowy, które miasto wybrać?
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2024-11-02, 14:10   #1
enty995
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2024-11
Wiadomości: 7

Dylemat mieszkaniowy, które miasto wybrać?


Dzień dobry,

przedstawię swoją sytuację, bo jestem w wielkiej kropce...

Coś o mnie, by nakreślić sytuację z którą się do Was zgłaszam:
mam za niedługo 30stkę i obecnie mieszkam parędziesiąt kilometrów od rodziców, wynajmuję stancję, jestem 5 lat po studiach mgr.

Z rodzicami mam taką love-hate relationship, bo były momenty, gdzie marzyłam o tym, by wyjechać od nich daleko (do Krakowa) bo ciągle się czepiali, przyjeżdżali mi co chwilę na tę stancję z powodu bliskiej odległości lub byli mega nadopiekuńczy AŻ DO BÓLU (nadal są). Mam wrażenie, że mnie traktują ciągle jak dziecko, nie rozumieją, że jestem dorosłą babą (chociaż żadnej decyzji co do miasta do zamieszkania mi nie wmuszają, wiedzą że to mój wybór i nie będą w niego ingerować). Bardzo mnie to denerwowało i denerwuje, ale ostatnio zaczęłam jakoś to wszystko doceniać, że zawsze w domu rodzinnym czeka na mnie jedzenie i gdy czegokolwiek tylko potrzebuję, to rzucają wszystko i pomagają, może to jakiś sentyment na "stare lata". Chyba powinnam to doceniać, bo niektórzy uciekają do innych miast daaaaaleko, z powodu np. przemocowości... U mnie tak nie mam, jedyny poważny zarzut do rodziców to to, że chcą mnie zagłaskać na śmierć i bardzo usilnie chcą mi pomagać.

Dlaczego o tym piszę? Bo właśnie stoję przed wielkim dylematem - mam możliwość posiadania swojego własnego mieszkania tylko... Nie wiem, waham się gdzie... I to mi spędza sen z powiek... Czy moje obecne miasto w którym mieszkam (wojewódzkie), czy Kraków...

OPCJA KRAKÓW:
Tyle marzyłam o Krakowie by tam wyjechać (mieszkałam tam rok tuż po studiach i było super - no ale wtedy też człowiek był młodszy, mindsetowo inny i miał więcej znajomych) i nie miałam dużego sentymentu zostawiać rodziców samych, nie tęskniłam jakoś mocno. Ale wtedy wynajmowałam i nie stałam nad dylematem kupna mieszkania, które by mnie uwiązało na parenaście/dziesiąt lat. To dla mnie duży stres i presja, bo w jednej chwili trzeba podjąć decyzję. Zaczynałabym tak naprawdę trochę od nowa, ale w mieście, gdzie czuję, że jest moje serce, zwłaszcza, że moja obecna praca jest pracą zdalną, jakoś tak ostatnio nawet obojętni mi są znajomi w tym obecnym mieście co mieszkam i jakoś nie zachwyca mnie ono już - w Krakowie czuję się jak ryba w wodzie (przynajmniej wtedy jak tam mieszkałam i za każdym razem jak robię sobie wycieczki parodniowe do Krakowa by trochę odżyć). Ale też widzę, jakie są horrendalnie wysokie ceny mieszkań, jak jest coś w moim budżecie "na już", to klitki do remontu, który pochłonąłby paredziesiąt tysięcy złotych, remont w daleko położonym miejscu by każdego wymęczył nawet jakby się zawołało ekipę... Mam wrażenie, że tam są nie takie mieszkania jak chcę w sensie rozkład mieszkania. Było takie kiedyś jedno fajne i do wejścia, ale trochę chyba pochopnie je odrzuciłam bo miałam naiwne myśli, że będą lepsze mieszkania, ale nie było. Nie chciałam też rzucać się na pierwsze lepsze mieszkanie bez pomyślunku (a trochę tak czułam). Ale i tak nawet to "do wejścia" było droższe niż mieszkania w obecnym moim mieście wojewódzkim (też gotowe i super nowocześnie urządzone). Co do rodziców - czym jestem starsza tym bardziej doceniam ich obecność, nie chcę być wykluczona w ich życiu, tylko odwiedzać ich, rodziców, brata, bratową... Zwłaszcza teraz o tym myślałam, taki okres, początek listopada, ostatnio niestety dużo śmierci wśród rodziny. Złapałam się na tym, że po prostu wolę być u nich w domu rodzinnym niż siedzieć na stancji (którą wynajmuję w 4 osoby) w mieście obecnym, wojewódzkim. To chyba taki czas, że człowiek chce mieć święty spokój.

OPCJA MIASTO OBECNE
Nie jest to miasto, z którym wiązałabym przyszłość, zdążyło mi się ono "przejjeść", mam wrażenie, że mam tu samych toksycznych znajomych, z którymi już naprawdę nie mam ochoty się spotykać, nie chcę do niczego się zmuszać. Praca? Stacjonarna, ale w każdej chwili mogę robić zdalnie na ile tylko chcę, nie muszę się tłumaczyć dlaczego. Biuro i ludzie w nim to też mi się jakoś zmęczyli... Czuję, że potrzebuję wielkich zmian, bo utknę w miejscu i będę całe życie rozpaczać. Ale rzeczywistość mieszkaniowa, cenowa jest nieunikniona, Kraków jest bodajże drugim najdroższym w Polsce miastem... Boję się, że rodzice pomimo, że miałabym swoje mieszkanie to by mi aż ZA CZĘSTO robili wjazd na chatę (chociaż mówili, że już tak nie będzie, bo to będzie już moje mieszkanie a nie pierwsza stancja dorwana rok po studiach) i tak naprawdę czułabym się osaczona i z perspektywą, że "nic w swoim życiu nie zmieniłaś, nawet miasta, kisisz się w tym mieście bez większych perspektyw zawodowych, nic nowego Cię nie czeka, zmarnowałaś swoje życie, brawo, a tak marzyłaś o wielkim mieście". Miałabym do siebie cholernie duży żal, ale chociaż tu jest łatwiej z mieszkaniami, są tańsze i super urządzone i jest ich duża dostępność, gdy w Krakowie jest teraz mało ofert, a jeśli jakieś są to zadu.pia czy cholernie drogie. No ale nie moja wina, że ceny windują ciągle do góry, tego nie przeskoczę, z bólem serca... A do Krakowa zawsze mogę sobie jechać na urlop (np co 3-4 msc) bo uwielbiam to miasto - i może jest to jakieś wyjście.

Wiem jedno, nie chcę czekać do nieskończoności, bo ten dylemat mnie w środku dusi i nie daje spać po nocach. Muszę coś postanowić, bo za parę lat ceny będą większe, nie będzie takiej sposobności by wziąć kawałek kredytu, bo nie mam aż takiej zdolności kredytowej by wziąć kredyt.

Stąd właśnie mój dylemat.

Nie mówię żebyście podejmowali za mnie decyzję, nawet nie oczekuję tego. Proszę tylko o jakieś spojrzenie "z boku".

Dziękuję z góry.
enty995 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując