2025-05-04, 21:33
|
#1
|
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2025-05
Wiadomości: 9
|
Mam za miesiąc 22 lata ciągle singiel
Tak tak ten temat był tu pewnie poruszany tysiącami egzemplarzy. Zwykle nie pisze na takich forach. Ale od jakiegoś czasu czuję że muszę o tym napisać. Mam prawie 22 lata i nigdy nie byłem w żadnym związku. Nigdy nawet nie miałem okazji, chyba że o jakiejś nawet nie wiem. Moja sytuacja ogólnie wygląda tak: Mówi mi się że jestem dosyć przystojny, może nie jestem jakimś bogiem, ale ludzie w moim środowisku (do którego jeszcze wrócę) mówią mi że wyglądam dobrze (mamy oraz babci nie liczę ) nawet kolega zwrócił na to uwagę co wśród mężczyzn jest rzadkością (nie, nie jest gejem a przynajmniej z tego co mi wiadomo). Jestem także dosyć wysoki mam 1.85 m. Otóż nigdy nie byłem jakimś simpem ani desperatem, przez moje lata nastoletnie, dziewczyny nie były moim priorytetem, a ja żyje na ogół trochę pod kamieniem poza zasięgiem mediów - szczególnie społecznościowych. Wydawało mi się że takie podejście do życia jest zdrowe i że nic na siłę i czas przyjdzie. Geny moje zaliczyły małego faila jeżeli chodzi o śmiałość i odwagę, tymi akurat nigdy nie grzeszyłem w przeciwieństwie do inteligencji - tej natomiast mi raczej nie brakuje, mam swoje wady ale głupota na pewno nie jest jedną z nich. Faktem jest to ze zawsze byłem lekkim "outsiderem" choć nie na tyle by odbierano mnie za dziwaka (w sumie teraz to już sam nie wiem). Wracając do środowiska otóż od dawna nie za bardzo mam styczność z dziewczynami jeśli chodzi o życie codzienne bo jestem po technikum, a teraz robię inżynierkę, studiuję w obu tych miejscach w najbliższych kręgach nie było i nie ma dziewczyn. Sytuacją tą bym się nie dziwił wcale gdyby nie fakt, że lwia część moich znajomych jest już od dawna lub po paru związkach, a obracają się w tych samych kręgach przynajmniej na co dzień co ja. Ciekawym jest fakt, że znów duża część z nich urodą, śmiałością czy charyzmą to nie błyszczy, a jeśli chodzi o inteligencję to w ogóle nie ma tematu. Ciężko jest zachować spokój i równowagę gdy tu wszyscy wokół chwalą się i są zadowoleni ze związków nawet pomimo tego że zawsze uważałem że związki nie definiują człowieka. Krew mnie zalewa gdy widzę jak mój znajomy z gimnazjum, kompletny głąb miał dwie dziewczyny, a ja dalej sam. Zawsze uważałem, że wpasowuje się w normy i wszystko powinno być super prawda? No i co ? I jedno wielkie g... Widać taka sytuacja potrafi wyprowadzić z równowagi tak spokojnego i stonowanego człowieka jak ja. Zafiksowałem się na tym punkcie i za każdym razem gdzie dokonuje analizy sytuacji nie potrafię jej pojąć Czy popełniam błąd ? Jeśli tak, to gdzie? Może coś co uważam za normalne nie jest normalne? Może to taki nieśmieszny żart od losu? Jedyne co mi w tym momencie zostaje to poczucie niesprawiedliwości i wadliwości. Mam poczucie że marnuje pod tym względem swój potencjał. Może tylko mi się wydaje że postępowałem i starałem się żyć słusznie i na własnych zasadach? A może całe życie jednak wmawiano mi kłamstwa? Od czego zacząć ? Jak zmienić tą sytuację? Jak ludzie się poznają? Czemu im przychodzi to tak łatwo ? Ma ktoś jakąś radę? Może gdzieś popełniam błąd kardynalny?
|
|
|