|
Rak to nie wyrok...?
Do załozenia tego watku natchnęła mnie przed chwilą obejrzana nowa polska telenowela dokumentalna pt. "Szpital odzyskanej nadziei":
Opowieść o pacjentach i lekarzach walczących z chorobą nowotworową. Każdy z opisanych bohaterów udowadnia, że nowotwór nie jest chorobą oznaczającą wyrok śmierci. Jacek, pomimo długotrwałej chemioterapii, został ojcem. Paweł jest współtwórcą stowarzyszenia ludzi chorych na chłoniaki "Sowie Oczy". Jacek to dziennikarz, który w swoich audycjach radiowych porusza zagadnienia związane z profilaktyką w chorobie nowotworowej. Julia to dziewczynka, która pokonała nowotwór.
Usłyszalam kiedys od jakiegos socjologa, że ludzie chorzy na nowotwór są bardziej stygmatyzowani w społeczeństwie niż nosiciele wirusa HIV. Ludzie się ich boją, nie wiedzą, jak wobec nich zachowywać. Ta choroba to wciąż temat tabu. Niestety. Wstyd się przyznać, że jest się chorym. Krępujemy sie widząc osoby łyse po chemii.
Z drugiej strony przeraża mnie bezmyślność ludzka. Moje znajome, młode studiujące dziewczyny, wstydza się pójść do ginekologa. Argument: "Bo może coś jeszcze wykryje". Byłam w szoku, myślałam, że taki tok rozumowania to jest jedynie gdzieś wśród starszych ludzi, z mniejszych miejscowości. W tej telenoweli padło zdanie: "Kobiety ze wsi nie myślą o sobie, tylko o rodzinie". I dlatego się nie badają.
Polecam też wywiad w Twoim Stylu z panią, która przeżyła te chorobę.
Mówi ona tak:
W szpitalu spotkałam starszą panią z małej miejscowości na wschodzie Polski. Opowiadała ze łzami w oczach, że gdy przyznała się znajomym do swojej choroby, przestali jej rękę podawać. Bali się zarazić! Zero edukacji! Mieszkając w dużych miastach, tak naprawdę nie wiemy, z jakimi problemami borykają się chorzy w małych miejscowościach albo na wsi.
****
Moja babcia zmarła na nowotwór. Na szczęscie nie cierpiała fizycznie, rak był bezbolesny.
Ciocia mojego TŻta także. W końcowym etapie zwymiotowała własne wnętrzności.
I pewnie wiele znanych Wam osób, nierzadko w ogromnych cierpieniach.
Może warto już od tych nastu, 20 lat wyrabiać w sobie dobre nawyki? Odwiedzać regularnie ginekologa, raz na jakiś czas zrobić sobie badania krwi i inne tego typu?
Badać samej piersi - znam osobe, która dzieki temu odpowiednio szybko udala sie do lekarza?
Nie warto wierzyć we własną nieśmiertelnośc, że "nas to nie dotyczy".
Warto rozmawiac o tym, przelamywać tabu, nie traktowac osób chorych jak trędowatych...
I przede wszystkim - nie bać się.
|