no dziewczyny nie poddawajcie się!
Też nie lubię szufladkować ludzi, jak się ktoś spyta ( do tej pory nikt nie pytał) po co mi zielone nitki wokół ręki, to odpowiem, że lubię ten kolor (bo lubię) i już. A w ciężkich momentach które się jescze pojawiają patrze i macam te sznurki

wiem, że głupio brzmi, ale przypominam sobie że nie jestem z tym sama, że nie warto bo co mi to da itp itd. Wiem, że w tych ciężkich chwilach, gdy wiesz że w pokoju obok są słodycze wystarczy mi 2 minuty żebym je zjadła. Potem jak już je zjem, to co mi szkodzi jeszcze zjeść cukierki, zrobić słodkie ciasto, nawcinać się chleba z masłem, a potem ból brzucha i żal-jak to się mówi

Wtedy wiem, że wszystko schrzaniłam i na co mi to było. A jutro zaczne wszystko od nowa, od nowa, od nowa...
Nitki na mojej ręce są dla mnie i tylko dla mnie. To tak jak bym się miała tłumaczyć dlaczego jestem wierząca. Wiem, że wszystkiego nie załatwią, ale na żywo nie mam z kim o tym pogadać o problemach, że potrafie zjeść wszystko naraz co tylko chcę, a następnego dnia bić się w piersi, i liczyć kalorie od nowa. Narazie działają zielone niteczki, chociaż wczoraj miałam ochote sobie zaszaleć, bo zaliczyłam poprawke - i to już jest głupi powód. Ale dzisiaj się zważyłam i jest kg mniej. I ja tego kurcze nie spieprzę

Jak będę mieć doła (odpukać) to sobie przeczytam tego posta

Trzymajcie się dziewczyny
