ale sie wscieklam

poszlam na ten fryz i makijaz i mi go nie zrobili. bo fryzjerka chora.
nie chce byc na zolze,wspolczuje ze jest chora ale do cholery salon nie umie sobie z taka sytuacja poradzic. sa 3 fryzjerki. zapytalam dlaczego mnie w ogole nikt nie poinformowal ze nie bede miala to ze nie maja numeru (sieroty jedne nawet nie pomysleli zeby wziasc). i facet mnie uspokaja ze przeciez w sobote to bedzie wszystko super

a co mi po tym jak w ostatniej chwili mi cos na odwal zrobia, niedopasuja czy cos
niby ze moze w piatek mnie wcisna ale jeszcze beda w tej sprawie dzwonic.
wszyscy chodza podenerwowani, znow sie z ojcem poklocilam (my czesto sie klocimy). powiedzial ze pier.... to wesele, nei przyjdzie a jak sprobuje przyjsc w sobote do domu rodzinnego to kaze mi wypier.... wlasnie pojechal mi suknie niszczyc
jak juz sobie narzekam to dodam jeszcze ze wkurza mnie rodzina TZa. nie pomagaja zupelnie nic ale madrzyc to jedno przez drugie sie potrafi. a moja rodzina (nawet dalsza, ciotki,kuzyni) lata z wywieszonym jezorem, staraja sie pomoc, kazdy w miare mozliwosci.
no, ide sobie chyba poplacze bo co mi wiecej zostalo

i pojade na sale pomagac kucharce...bo nie ma komu