[ladyanco]

Mam 15 lat i miseczkę 65A. Wstydzę się swojego małego biustu. Nie upycham sobie staników, jak robią to niektóre dziewczyny, ale jest mi z tym źle. Nawet nie mogę nosić staników push-up, bo nie ma na mnie rozmiaru. Wszytskie są za duże... Wiem, wiem: mam jeszcze czas. Tylko problem w tym, że 2 lata temu piersi zaczęły mi rosnąć, ale po pojawieniu się miesiączki nagle przestały! No cóż, za dużo to one sobie nie podrosły, bo mam w biuście 80 cm. Czuję się paskudnie, bo mojego biustu praktycznie nie widać.
I jeszcze jedno - przez 5 miesięcy nie widziałam się z moją przyjaciółką. Jak się żeganłyśmy, była płaska jak deska, nawet nie nosiła stanika. Ale po 5 miesiącach jak ją zobaczyłam, doznałam szoku - miała już piersi, przy czym moje po dwóch latach rośnięcia były takie same! - i co najgorsze, mniejsze od Jej piersi!
Zawsze jak kupuje z mamą strój kąpielowy (co roku, bo z majtek wyrastam) słyszę: "no, to trzeba będzie ci kupić trochę większy staniczek, bo jeszcze urośniesz na górze". Słyszę już to dwa lata i nic! - zawze stanik jest dobry, tylko w biodrach przybieram.
I jeszcze przed chwilą przeczytałam na wizażu wypowiedź pana ginekologa - "Wzrost piersi w zasadzie kończy się w 16-18 roku życia!" (http://www.wizaz.pl/forum/showthread...=ma%B3e+piersi). Czyli jestem skazana na takie NIC do końca życia? A może to choroba, która nazywa się niedorozwojem piersi?
Proszę, poradździe, ja już nie mogę...