|
Dot.: Paznokcie do szkoły
Może jeszcze ja coś dodam od siebie.
Moja przygoda z malowaniem paznokci zaczęła się jakoś w 2 klasie gim. Wiem, że długie (własne) paznokcie miałam od 4 klasy podstawówki (a pomyśleć, że kiedyś obgryzałam aż do krwi, aż wstyd się przyznać). Nigdy jakoś nie przywiązywałam wagi do zdobienia zawsze przez podstawówke lakier bezbarwny. W gimnazjum jakoś przeżuciłam się na francha no i zawsze podejżewano mnie o tipsy (mam bardzo twardą płytke i koledzy zawsze chcieli mi wmówić że mam sztuczne). Potem jakoś poszłam do sklepu i zobaczyłam ozdoby no i tak jakoś się zaczęło. W szkole jakoś nie miałam przez to problemów. Bo nie było to wszystko jakieś wyzywające normalnie bezbarwny lakier i w nim jakaś ozdoba kwiatuszek czy cuś. Dziewczyny z wymalowanymi paznokciami na czarno lub czerwono zawsze musiały zmazywać. Nie było sali gdzie by się nie znalazł zmywacz i waciki (jakby to wchodziło w wyposażenie sali).
Co do makijażu to tu miałam na drodze mame zawsze było, że szkoła to nie pokaz mody. Jedynie jak coś to zawsze tusz i kredka. I też nie miałam z tym problemu a inne to zawsze musiały iść zmazać makijaż tylko tu już było trudniej bo mleczka do demakijażu w wyposażeniu nie było i albo było mydło w łazięce albo nie.
Gimnazjum skończyłam 2 lata temu i teraz wiem, że to był największy błąd jaki mogli zrobić w edukacji. Gimnazujm niszczy małolaty!
|