Napisane przez agunia82
gosiu, najgorsze jest to, że mój mąż do moich rodziców to ma pełno pretensji, tylko u swoich wad nie widzi. I ja nie twierdzę, że moi są super i ok, i nie mówię mu że nie ma prawa tak myśleć. Za to jak ja coś powiem na jego rodziców, to słyszę, że "on się czuje nastawiany przeciwko swoim rodzicom". A co ja mam powiedzieć, kiedy przed ślubem słyszałam dość często od niego, co to moi rodzice źle nie robią (jak w końcu zrobiłam o to awanturę to przestał trochę) a po ślubie zaczęłam wysłuchiwać żalów na moją rodzinkę od jego mamy. No przepraszam, ale to jak dla mnie jest już poniżej pasa. Mąż, owszem, ma w sprawie zachowania mojej rodziny coś do powiedzenia. Ale teściowa? No odrobinę kultury by się przydało.
W ogóle odechciało mi się wizyt u teściów, bo już dzień po weselu jak tam byliśmy to tylko było wyszukiwanie co nie tak zrobiliśmy i co było nie tak na weselu. Zero pozytywów. Przy kolejnej wizycie to samo. Bo zdjęcia z moją rodziną to sobie zrobiliśmy, a żeby z nimi to już nie pomyśleliśmy (nie ważne, że to moja babcia o tym pomyślała, bo my do niczego głowy nie mieliśmy, nawet usiąść nie było kiedy i się zastanowić na spokojnie co i jak), bo moja mama za mało chodziła kelnerek pilnować- nie ważne, że jest cholernie nieśmiała i mało asertywna, a do tego czuła się skrępowana bo nam kasy nie dali i nie dało się jej przetłumaczyć, że to nic złego. Bo przez moją siostrę mało co się do kościoła nie spóźniliśmy- nie ważne, że o tym to już wszyscy wiedzą i wolałabym zapomnieć. Bo moja siostra to taka mało rozrywkowa i tylko siedziała- rany, taka już jest, co jej do tego czy tańczyła czy siedziała? Bo mało ja przy mnie widziała. ehem, tylko to obserwowała, jasne. Jak moją siostrę o coś poprosiłam robiła to bez mrugnięcia okiem. A co miała krok w krok za mną chodzić przez całe wesele? Bo niby jakieś słowo przy przysiędze zgubiłam. Jakie- nie wie, ale jej się tak wydawało. Bo gdyby nie ona, to byśmy nawet kwiatów w kościele nie mieli- nie chieliśmy ich w ogóle a nie dość że załatwiła je bez naszej zgody, to kazała za nie płacić. Że moi rodzice powinni IM powiedzieć, że nam kasy nie dają na wesele- halo, powiedzieli nam i wystarczyło, my moim teściom też przekazaliśmy tą informację. No i oczywiście reakcja- ale jak to, tak nie można, to ślub córki, MUSZĄ mieć pieniądze, no chyba wiedzieli, że za mąż będzie chciała wyjść. Nie ważne, że firma moich rodziców jest na skraju bankructwa. Ze moi rodzice dali mi pieniądze na studia, a mój mąż musiał studiować nie to co chciał, ale to co było dostępne tu na miejscu, bo rodzice kasy nie mieli. To co, nie wiedzieli, że syn na studia będzie chciał iść?- tak to by trzeba ich tokiem rozumowiania traktować
Ehhh, no to się rozpisałam, przepraszam, ale musiałam to w końcu z siebie wyrzucić...
|