Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Rehabilitacja, asymetria, vojta itd
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2008-11-10, 13:54   #4
malutka2345
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2008-11
Wiadomości: 2
Dot.: Rehabilitacja, asymetria, vojta itd

Witam
Mój synek ur sie 8 dni po terminie. Rodziłam naturalnie (ale powinnam mieć cesarkę) tylko że ordynator się nie zgodził (jest zwolennikiem porodów naturalnych i nieważne jakie są tego pózniej konsekwencje dla dziecka czy matki). Igor ważył 4200 i mial 58 cm, gdy główka wyszła jego barki zaklinowały się i zaczął sie dusic bo byl jeszcze do tego owiniety pępowiną, położna wpadła w panikę, inna pielęgniarka z całej siły naciskała mi na brzuch żęby dziecko wyszło. Położna zaczeła obkrecać główkę, złapała go pod pachami i wydarła go ze mnie. To był horror. Mój mąż był cały czas przy mnie i to dzięki nie mu to przeżyłam. Gdy synek sie wreszcie ur dali mi go na brzuch ale zaraz go zabrali, nie płakał pytałam sie dlaczego ale nikt mi nie odpowiedzial. Ale po chwili na szczescie zaczął płakać. Wezwali pediatrę który jak przyszedł podniós lewą rączkę synka do góry a ta bezwładnie opadła. Ja tego dokładnie nie widziałam ale mój mąż tak. Powiedział mi o tym dopiero na drugi dzień (bo wtedy jeszcze nic nie było wiadomo a mnie niechcial martwić wtedy bo i tak bylam potwornie zmęczona porodem - rodzilam ok 18 godz). Nikt z lekarzy nie chcial mi nic na ten temat powiedziec gdy pytałam się co się stało. Dopiero po jakiś 3-4 godz przyszła pani doktor i powiedziała że podejżewają zlamanie obojczyka i że synek musi być w inkubatorze przez całą noc. Gdy chciałam iść go zobaczyć, zemdlałam z wyczerpania. Dopiero na drugi dzień mi go przynieśli. Obie rączki miał w górze przymocowane bandażem do tekturki. Miałam wielki problem aby przystawić go do piersi.
Po poludniu przyszła doktorka i oznajmiła że synek ma porażenie splotu barkowego w wyniku ciężkiego porodu-lewa rączka bezwładna ale na szczęście ruszał dłonią oraz zapalenie płuc- zachłysnął się wodami płodowymi. Ale to nie wszystko- miał również zamartwice jego skala apgar to: 1-3pkt w tym 2 pkt za pracę serca i 1 za oddech, w 3-8pkta w 5-już 10pkt. Leżałam w szpitalu z synem dwa tygodnie, przenieśli mnie na osobną sale ale i mnie nie ominely problemy. Tydzień po porodzie zaczął boleć mnie brzuch i dostałam gorączkę. Przez cały czas chodziłam pod prysznic bo zaczeło mi trochę śmierdzieć z krocza. To był mój pierwszy poród więc myślałąm że to tzw odchody poporodowe. Pani dotor zrobiła mi usg brzucha ale było wszystko w porządku. Pózniej zrobiła mi badanie ginekologiczne i co się okazało: doktor który zszywał krocze zostawił w pochwie gazę. W tym momencie miałam już poprostu dość. Nocam płakałam pytałam sama siebie: dlaczego ja? dlaczego nie mam zdrowego synka tak jak inne mamy? Byłam na skraju załamania. Ale powiedziałam sobie że muszę wziąść się w garść i pomóc synkowi odzyskać władzę w rączce. Dużo oczywiście wspierał mnie mąż. Napewno nie bede wiecej rodzic w tym szpitalu dopóki bedzie ten ordynator.
Gdy wreszcie nadszedł czas wypisu nikt w szpitalu nie powiedział co z tą rączką mamy robić. Powiedzieli tylko że może leżeć w zdłuż ciała (po tygodniu noszenia tych tekturek tą chorą rączkę tylko podwiązywali na piersi pieluchą a zdrowa była już lużno) no i oczywiście mamy sie zgłosić do neurologa dziecięcego, do ortopedy i jak najszybciej na rehabilitacje.
Po dwuch tygodniach od wyjścia ze szpitala poszliśmy do neurologa. W tym czasie zdążył się już zrobić przykurcz no i oczywiście to nasza wina. Szkoda tylko że w szpitalu nikt nas nie poinformował żeby tą rączke cały czas podnosić czy cokolwiek z nią robic zeby tylko była w ruchu. W sumie zaczeliśmy jezdzic na rehabilitację gdy synek miał miesiac. Jezdzimy z nim dwa razy w tygodniu ,60 km od naszego miejsca zamieszkania w jedna stronę. Na początku miał naświetlanie rączki, masaż (przy którym przeważnie płakał) i ćwiczenia. I to wszystko w ciągu pól godziny.
W tej chwili Igor ma 6 miesięcy, ma dwa razy dziennie naświetlenie (przed i po ćwiczeniach) nie ma już masażu tylko ćwiczenia. Jego rączka jest trochę krótsza od prawej ale to prawdopodobnie dlatego że lewy bark ma wyżej. Poprawa jest (jak dla mnie duża). Chorą rączką dostaje do buzi a nawet ssie palce tylko że nie obruci dłoni jeszcze tak jak ma byc. Ręki nie podniesie do góry nie da rady też dać jej na bok. Ale cześciej sie nią bawi, teraz wie że ma dwie rączki do zabawy. Niestety, ma problem z nia gdy leży na brzuszku ponieważ trzyma ją pod sobą a nie przed sobą tak jak prawą i to przeszkadza mu w próbie raczkowania bo już próbuje. Na rehabiliyację bedziemy jezdzic co najmniej jeszcze przez pół roku a póżniej sie okaże ponieważ w takich przypadkach najważniejszy jest pierwszy rok życia dziecka. Myślimy aby jechać z nim do Warszawy i tam skonsultować sie z lekarzami którzy naprawdę się w tym specjalizują. Chcemy wiedzieć czy potrzebna bedzie oeracja czy poprostu same nerwy sie odbudują.
Chcialam trochę krócej opisać historie mojego synka ale tak jakoś sie rospisałam.
Wszystkim mamom które rehabilitują swoje dzieci życze cierpliwości i wytrwałości, bo naprawdę jest ciężko.
Pozdrawiam
Ps.
Poprawę widziałam gdzieś po miesiącu. Ale to zależy od rehabilitanta jak szybko widać efekty pracy. Na początku z synkiem ćwiczyły dziewczyny, które wykonywały z nim ćwiczenia "delikatnie". Gdy zaczynał płakać to zaraz kończyły i oddawały mi go. Póżniej ćwiczył z nim chłopak i to własnie on zacząl wykonywac szereg ćwiczeń na rozciąganie mięsni, poprostu rózne i gdy zaczynał synek płakac to brał go na ręce i sam próbował go uspokoić lub zabawiał go. Z tego chłopaka jestem naprawdę zadowolona, ćwiczy z synkiem czasami nawet godzinę gdy nie płacze i gdy nie ma innego dziecka (bo tak to trwa pół godziny rehabilitacja) widać że ma podejście do dzieci i traktuje poważnie te rózne choroby z którymi przychodzą do nich dzieci.
Jeszcze raz pozdrawiam i życze wszystkim dzieciom aby szybko wracały do zdrowia.

Edytowane przez malutka2345
Czas edycji: 2008-11-10 o 14:14
malutka2345 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując