Dot.: i zastalam pusty dom...
Rety! Ogromnie współczuję. Czytając pierwszy post wyobraziłam sobie co musiałaś czuć. Samo wyobrażenie, że mnie mogłoby coś takiego spotkać bardzo zabolało. Przeczytałam cały wątek - głównie Twoje wypowiedzi pppaprySka i po prostu brak słów na to jak się "..."* zachował.
Przede wszystkim, skoro tak postawił sprawę (a dla mnie jasne jest, że kombinuje) to wymieniłabym zamki w drzwiach. Pochowała wszystkie rzeczy i wyniosła do piwnicy, żeby jak najmniej przypominały o wszystkich chwilach. I zajęła się czymkolwiek, ale byleby tylko nie zwariować - nauka języka, pisanie książki, oglądanie filmów. Wiadomo ciężko jest i będzie, ale to minie. Prędzej czy później. A wychodzę z założenia, że lepiej odciąć się grubą kreską i żyć od nowa niż łudzić się, że może jeszcze wróci, może się poprawi.
Szkoda marnować zdrowie i swój czas na takiego "..."*.
* wstawić co komu do głowy przyjdzie..
|