jestem w domu w Gliwicach... zapłakana..
siostra odebrała mnie z dworca i rzuciła "a ty wiesz, że tata jest w szpitalu nie?"
ja momentalnie ryk, a ona szybko dodaje " no na te żylaki, będzie miał zabieg"
czyli nic poważnego, bo tylko usunięcie żylaków czy jak tosię tam nazywa, ale cholera mnie wzieła i ryczałam cała jazdę autem do domu no bo jak oni mogli mi nie powiedzieć!?! jak!? dowiedział się tata w poniedziałek, a ja przecież z nimi rozmawiałam przynajmniej ze dwa razy, plus siostra mogła mi na gg napisać! jak oni mogli!

z tego powodu nienawidzę mieszkać poza domem! ja chcę takie rezeczy wiedieć! wiem, że ten zabieg to nic takiego, ale JA CHCĘ WIEDZIEĆ że tata idzie do szpitala

że będize miał zabieg

czuję się okropnie..tu nie chodzi o kwestie, że nie chcieli mnie denerwować, bo jakby mi o tym powiedzieli normalnie np. we wtorek, to przyjęłabym do wiadomości i wsjo! a tak!?
wpadłam do domu i wypłakałam mamie w twarz, że czuję się zawiedziona, że nic mi nie dali znać. i wiem. wiem dziewczyny, co będziecie pisać,. że to nic takiego, że tacie nic nie będzie. ja to wiem! ja wiem, że to nic, ja wiem, że jutro wychodzi po zabiegu itp, ale ja to chciałam wiedzieć
jadę go zaraz z mamą odwiedzić, bo podobno dzwonił i narzekał, że nic tam nie w sz[italu, żadnego sklepiku itp. mam tylko nadzieję, że się nie rozkleje tam :P bo pewnie mama rzuci (jestem tego pewna) "widzisz, a Magda zrobiła dzis panikę, że nic jej nie powiedzieliśmy, że masz ten zabieg" co u mnie znowu wywoła łzy :P
ehhh...