[b3e038722b79d57d91748189c48a0d4b42934a7c_612ac0051d267]

Napisane przez Mijanou

Heh,
no własnie niewiele spraw irytuje mnie bardziej, niż dekoracje i stoiska świąteczne od września/października w sklepach (a już od 2 listopada to na potęgę- z półek znikają znicze a pojawiają bombki, stroiki, świąteczne durnostojki, choinki itp.). Bo do grudnia wszystko spowszednieje i nie ma już tej świątecznej przyjemności zakupów i kupowania prezentów. W grudniu chętnie posłucham świątecznych piosenek, które puszczają w sklepach/galeriach. Ale jak ją puszczają od listopada to do świąt "All I want for Christmas is you"/ "Last Christmas"/ ... to w grudniu zaczynają mi wychodzić nosem te piosenki i unikam zakupów stacjonarnych jak ognia.

I generalnie drażni mnie to kreowanie przymusu kupowania przed świętami (generalnie chodzi mi o spożywkę). Widzę, jak ludzie kupują góry żarcia na święta, które trwają trzy dni (bo u nas to razem z kolacją wigilijną i obiadem bożonarodzeniowym) a poźniej widzę góry żarcia w smietniku. I to samo przed sylwestrem/nowym rokiem. Przecież ludzie nie mają żołądka z gumy. Ja kupuję trochę więcej i trochę lepszych/bardziej 'wydumanych' produktów, ale generalnie tyle, by mieć pewność, że to zjemy a nie wyrzucimy. Może jestem mało patriotyczna, ale najwięcej wywalonego żarcia widuję w Polsce. Nigdy nie zrozumiem tego kupowania jedzenia na tony przed świetami, przecież nie trzeba gromadzić zapasów, nie zbliża się atomowa zima/ inny kataklizm a wszystko w sklepach jest na bieżąco dostępne i świeże.

Wiesz, że niektórzy na wigilii mają po kilkanaście w porywach do 20 paru osób?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz