Dot.: Niedziela bez zakupów - cz.2.
Ja się może wypowiem trochę od innej strony. Kilkanaście lat temu prowadziłam własny sklep i nie wiem, czy u mnie to akurat był wyjątek, ale najwięcej chętnych do pracy miałam właśnie na weekendy. Studentów dziennych, dawną pracownicę na emeryturze, która chciała sobie dorobić, pełnoletnie córki innych pracownic, które się jeszcze uczyły i chciały mieć coś więcej niż kieszonkowe. Soboty, niedziele i święta w grafiku miały zawsze największe powodzenie. Takim ludziom po prostu odebrano szansę na pieniądze. Rozumiem, że są ludzie, którzy chcą mieć wolne niedziele, ale jest też cała masa pracowników którzy tego nie chcą i dla których takie uszczęśliwianie na siłę jest zwyczajnie krzywdzące. Denerwuje mnie też takie faworyzowanie - sprzedawca ma ustawowo wolne, ale nie ten, który pracuje na stacji benzynowej, w kinie, kawiarni itp. Mam wrażenie, że ten ruch nie był do końca przemyślany i dałoby się to rozwiązać lepiej, sensowniej, uczciwiej.
|