[Dorotheaa]

hehe... ja mialam podobnie, przede wszystkim szukałam czegoś orginalnego, zeby się wyróżnić. Poczatkowo stawiałam na suknie zupełnie proste, z minimum ozdób np. moją pierwsza wielką miłością była Bahia San Patrick, potem okazało się że świetnie wyglądam w prostych sukniach z tafty. Potem była faza na plisy (Agnes 1727):-P Aż w końcu trafiłam na salon, gdzie nie wpychali mi halek z kołami pod suknie z muślinu i poczułam, ze to może być to. A inny typ, jaki mi się podobał w międzyczasie, to suknie z falbanami, mierzyłam kilka i też mi się szalenie podobały (Carrera - Annais Bridal, Nordica - Margarett, Fox - Papa Michel). Ale ostatecznie po analizach cenowych i stylowych padło na moją i kilka razy dziennie oglądam sobie zdjęcia na komputerze z przymiarki i nie mogę się doczekac ślubu
Dlatego moja rada brzmi: mierzyć, mierzyc i jeszcze raz mierzyć Poza tym cena wielu sukni pomaga w wyborze, gdyż np. dla mnie, mniej więcej połowa mierzonych była poza zasięgiem....

A co do fryzjera, to w okolicach Wielkanocy moja mama zaklepała miejsca na wrzesień u naszej fryzjerki, ale ja znając jej upodobania do stosowania nadmiernej ilości lakieru, brokatu itp. troche się boję i szukam kogoś innego.