[Limonka2738]

Odniosę się do posta z poprzedniej części PrincessMadeleine:

No dokładanie, turystyka aborcyjna już kwitnie, a teraz to wystrzeli wręcz. Aborcja na Słowacji kosztuje 399 euro, ostatnio sprawdzałam. Jedziesz, bez słowa udziela pomocy, bezpiecznie. Tylko wiecie, to jest jednak jakieś upokarzające. Jakbyśmy z jakiegoś trzeciego świata przyjeżdżały do cywilizowanych sąsiadów. I tez trzeba pamiętać żeby ginekolog w ciąży był wyłącznie prywatny, bo ja bym się obawiała zarejestrować się w tym systemie jako ciężarna, a potem na przykład usunąć ciąże za granica. Kto wie na co oni jeszcze wpadną, inny przed nimi już robili takie rzeczy, ze sprawdzali kobiety czy są w ciąży i czasem nie usunęły...

Dlatego ja bardzo poważnie rozważam podjęcie ostatecznej decyzji jak tylko otworzą granice - sterylizację, jeśli w Polsce zostanę, albo szukanie pracy za granicą i emigracja. Szkoda, bo wiecie, naprawdę nie chcę dzieci, nie lubię ich, ale nigdy nie mam pewności, że nie zmienię zdania, więc sterylizację traktowałam jako opcję ostateczną i raczej mocno pilnowałam antykoncepcji.



Ale gdybym chciała rodzić w Polsce albo wpadła, to nawet bym nie poszła w stronę polskiego ginekologa. Nawet badania krwi do potwierdzenia ciąży na wszelki wypadek zrobiłabym za granicą prywatnie. O prowadzeniu ciąży nie wspominając. I nikomu ani słowa, dopóki nie byłoby to absolutnie konieczne.


No i nie wiedziałby nikt o aborcji. Moi rodzice, przyjaciółki, ojciec dziecka, nikt. Na szczęście mam tendencje do samotnych wyjazdów, więc to nie byłoby nic alarmującego. Jakbym nie miała, to bym zaczęła mieć na wszelki, żeby bliscy nie pomyśleli, że to dziwne, jak w końcu pojadę na zabieg.



Zresztą plan zawsze taki był, ale jakoś tak udoskonalam go coraz bardziej za rządów PiSu na wszelki wypadek.