[sensualitat]

Cześć dziewczyny, to i ja opiszę swój problem. U mnie nie chodzi nawet o sam orgazm, bo o tym nawet nie marzę, ale o brak przyjemności podczas seksu... Bywa, że kiedy kocham się z mężem nie czuje dosłownie nic, poza tym, że on we mnie jest. Czuje jego ruchy, ale nic poza tym. Mój mąż jest raczej przeciętnie wyposażony, ale to nie kwestia wielkości. W ramach eksperymentu kupiliśmy dildo, wiecie takie z przyssawką, żebym mogła spróbować sama. Zabawka jest naprawdę słusznych rozmiarów, czuję ją w sobie lepiej niż męża, ale nadal to nie to. Mogę skakać godzinami i nic... Kiedyś wyczytałam, wypowiedzi dziewczyn na wizażu także to potwierdzają, że stymulacja punktu G wywołuje uczucie ucisku na pęcherz. I owszem, przy szybkiej penetracji to odczuwam, ale dla mnie to żadna przyjemność, raczej dyskomfort, bo skupiam się na tym, żeby nie "popuścić". Często piszecie o grze wstępnej, że ma ona ogromne znaczenie. Pewnie ma, tylko u mnie to jest tak: jak mam ochotę na seks to nie potrzebuje żadnej gry wstępnej, natomiast kiedy nie mam ochoty to żadna gra wstępna nie pomoże, wręcz mnie drażni. Nie mam żadnej blokady psychicznej, kocham męża, jesteśmy ze sobą długo, mamy do siebie zaufanie, oboje jesteśmy otwarci i czujemy się ze sobą komfortowo. O co więc chodzi? Dodam, że z osiąganiem orgazmu łechtaczkowego nie mam problemu, zarówno sama, jak i z partnerem. Coraz bardziej mi to dokucza, bo seks nie sprawia mi przyjemności, a o orgaźmie podczas penetracji mogę tylko pomarzyć. Co ze mną jest nie tak