Cześć dziewczyny.
Ja tradycyjnie na nogach.
Przebudziłam się o 4 i nie mogłam spać już.
Ta niepewność mnie dobija.
Do końca terminu zapłaty zostały 2 tygodnie, a ten s...pewnie i tak nie zapłaci.
Najgorsze jest to, że zaczęliśmy kupować już rzeczy i za każdym razem gdy je widzę to momentalnie zbiera mi się na płacz.
Wczoraj miałam koło na studiach, ale nie sądzę, aby była piątka.
Facet co prawda powiedział mi, że będzie brać przy wystawianiu oceny na koniec moje zaangażowanie, ale zaangażowanie to ciut za mało na piątkę. Zawsze mi minimalnie tego jednego czy drugiego punktu brakuje.
Za 2 godziny muszę wyjść na zajęcia na ekonomii-na samą myśl chcę mi się wymiotować ze stresu.
Zajęcia mam do 14:30,a do 14 jest czynny dziekanat do którego muszę wybrać się po kartę(do wczoraj powinnam oddać formularz z wybranymi specjalizacjami). Babeczka od rachunkowości będzie na mnie wściekła bo znowu opuszczam jej zajęcia(jestem specjalistką w tej materii
).
Jutro mam 3 kolokwia i 2 inne poważne rzeczy, więc dzisiaj po powrocie z uczelni zamiast chwilę odpocząć posiedzę pewnie do 24
.
Wczoraj rozmawiałam jeszcze z jedną dziewczyną.
Ma 25 lat i 6,5 letnie dziecko.
Mieszka w akademiku i studiuję modny kierunek na politechnice.
Za 2 miechy bierze ślub za który płacą rodzice, a sama utrzymuje się z kredytu studenckiego/socjalnego/alimentów+coś tam dorabia ona i jej men.
I wczoraj myślałam, że ją zasypę bluzgami jak stwierdziła, że sobie wymyślam bo:
-przy studiach dziennych JAK SIĘ CHCE TO MOŻNA pracować 40 godzin tygodniowo
-NIE TRZEBA PRZECIEŻ chodzić na wykłady, laby wystarczą
-osoby płacące za studia zaoczne to wręcz frajerzy i ona w ogóle nie rozumie jak można tyle płacić za ''mało znaczący świstek''
I przedstawiła się taka sytuacja:
Dziewczyna z dzieckiem studiuje dziennie i potrafi pracować(coś tam wspominala o 20 czy 30 godzinach), studiować i zając się należycie dzieckiem.
Szkoda, że nie wspomniala o tym, że od momentu narodzin tego dziecka jest na utrzymaniu rodziców bo ''ona studiów zaocznych nie uznaje za studia''. Kiedyś jak rozmawiałyśmy o ślubie i powiedziałam,że nas nie stać to stwierdziła, że ''przecież da się zaoszczędzić''(a sama organizuje ślub tylko dzięki temu, że rodzice jej finansują tą imprezę).
Czy wy znacie kogoś kto ma dziecko, studiuje dziennie, sam się utrzymuje, śpi nieco więcej niż 4 godziny dziennie i ma jeszcze czas i siłę na naukę i życie towarzystkie?
Jeśli znacie to dajcie mi kontakt do tej osoby.
Bo dla mnie to takie mity, którzy między bajki można sobie włożyć.