2020-08-20, 09:24
|
#106
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2016-10
Wiadomości: 1 971
|
Dot.: Wątek plotkowy dla Fanek naturalnej pielęgnacji, cz. III
[1=f60400d832b72deb5c42f71 6e834e5f0a0698277_6206f89 5c87a0;88080014]Zaczęło sie od popsutego auta na dzien dobry w Polsce. Wydaliśmy kupę kasy na wymianę oleju w skrzyni. Potem kilka części. I kiedy maz poskładał do kupy wybraliśmy sie dzisiaj do Krakowa. Pierwsza dalsza wycieczka po ponad 2 tyg w Polsce. I musieliśmy zawrócić... wyjechaliśmy o 12 wróciliśmy o 21 bo staliśmy i maz naprawiał. Ledwo dojechaliśmy...
chyba pojdzie na złom... cos tam beda kombinować ale marnie to widze. Powrót samolotem i paczkę zrobię do sklepu w UK.
Plus rodzinne prywatne sprawy, odechciało nam sie przyjeżdżać do nich.
Człowiek sie starał, w czasie tej całej zarazy jednak przyjechał. A tu zonk.
Jeszcze możemy miec 2 tyg kwarantanny po wakacjach.
Tak wiec siedzę w Polsce i moje dzieci gowno widziały.
Byliśmy tylko w parku śląskim.
Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk[/QUOTE]
A to Wasze auto się zepsuło? Bo jakoś myślałam, że samolotem lecicie do Polski.
No jeśli tak, to fatalnie się ułożyło. Jeszcze jak do tego dochodzą problemy rodzinne, to w ogóle.
Powiem Ci szczerze, że moje kuzynki, które mieszkają w UK też niechętnie przyjeżdżają do Polski, właśnie ze względu na to, że ciężko im się po wielu latach dogadać z najbliższą rodziną. I lepiej się dogadują na odległść.
[1=9d7b7132c96a8dd7d39f4ca 1b65b4d26fef991fe_65a5443 115010;88078237]Fajnie, że się podobało
Jak złapała bakcyla gór, to będzie wracać na pewno.
Ja się włóczyłam po Tatrach od głębokiej podstawówki (początkowo z niewiele starszą ode mnie ciotką i to ona mnie zaraziła, potem już sama zorganizowałam swoją grupę), ale były to przeważnie włóczęgi w samym sercu Tatr od schroniska do schroniska z całym dobytkiem na plecach- byliśmy właściwie samowystarczalni i w schronisku interesował nas tylko nocleg i bezpłatny wrzątek, coby nie obciążać zbytnio studenckiej kieszeni. Nigdy mi tak żarcie z puszki nie smakowało jak na poziomie 2000 m n.p.m. Co kilka dni jedna osoba schodziła na dól do Zakopca i ogarniała większe zakupy, które potem sprawiedliwie rozdzielaliśmy do plecaków, co przy mozolnej trasie dawało znacznie w kość, np. z Murowańca przez Krzyżne, ale widok Doliny Pięciu Stawów i kolejne dni na okolicznych szczytach wynagradzały wszystko Po prostu wychodziliśmy z założenia, że mieszkając w schronisku nie traci się czasu na dojście do konkretnych szlaków, bo wspinając się wcześniej unikaliśmy tłoku na szczytach; wieczory w schronisku też niczego sobie, a wspomnienia niesamowite [/QUOTE]
Mój mąż właśnie na takiej zasadzie chodził, a potem jeszcze się wspinał, więc nas (głównie mnie, bo córka była pierwszy raz w tym roku) przeciągnął porządnie już kilka razy po Tatrach. Ja oczywiście jestem z tych bojaźliwych, więc na Orlą Perć na pewno nie pójdę. Ale jak Baśka podrośnie to na pewno będzie chciała z tatą chodzić, bo widać, że jej się podobało. Robiliśmy jakieś 20 km dziennie, a ona w ogóle nie zmęczona. Najwyżej byliśmy na Kopie Kondrackiej, ale zaliczyła też bardzo trudne jak dla dziecka wejście na przełęcz Szpiglasową. Ale szczerze to radzi sobie dużo lepiej niż niejeden dorosły.
|
|
|