Konto usunięte
Zarejestrowany: 2019-08
Wiadomości: 12 340
|
Dot.: Rozstanie z facetem, część XLI
Cytat:
Napisane przez Pensiveness_
pandora__ możesz podsunąć jakieś konkretne pomysły jak nawiązać nowe znajomości? Przez mój ostatni nastrój mam wrażenie, że to jest jakieś niewykonalne, nie wiem..
Przepraszam, że tak się wbiłam dziewczyny z tym pytaniem. Podczytuje was trochę, też jestem po świeżym rozstaniu, ale tak jakoś nie miałam jeszcze siły żeby się udzielić.
W każdym razie, niezależne od tego czy chcecie pocieszenia czy nie, to życzę wam, żeby każdy kolejny dzień przynosił coraz większą ulgę i spokój. Zwłaszcza ten spokój jest chyba najważniejszy.
|
Spoko, zapraszamy jak masz ochotę to śmiało wyzal się
Co do twojego pytania...a czym się interesujesz?
Ja poznawałam ludzi w różnych miejscach... Wolontariat, praca, medytacja, kino, zajęcia językowe, bary/koncerty, warsztaty/wykłady no i internet.
Tylko ja uważam, że można być super aktywnym i mieć wrażenie, że ciągle się coś robi, ale jak ktoś się uparcie zaprze, że to "nie dla niego" to równie dobrze może siedzieć w domu przed netflixem.
Ja znam i rozumiem ten stan - do Łodzi jechałam po ponad rocznej toksycznej relacji. Przez prawie rok ryczałam, czułam się poniżana i odrzucana, miałam kompleksy, byłam pewna, że nigdy już żaden facet na mnie nie spojrzy, że ja w życiu już nie będę w żadnej relacji, że będę sama, brzydka, gruba i samotna. Że mój charakter wygląd hobby - to bez znaczenia. Ze skoro z tamtym facetem nie wyszło, to moje życie uczuciowe UMARŁO. Ze jestem już tylko robotem.
I mogłam zostać w tym myśleniu.
Tylko zaczęłam mówić życiu "tak" zamiast "nie, nie mogę, to nie dla mnie, ja nie umiem".
Kolega z pracy zaprasza mnie na wesele? Idę, chociaż się wstydzę tego jak wyglądam, tego że ja się "nie nadaje do ludzi".
Dziewczyna z kursu językowego prosi o długopis? A to zagadam ja przy okazji o jakieś galerie sztuki w mieście i zawsze po kursie chodzilysmy na krótki spacer.
Kierownik pyta kto chce jechać na delegacje - to jadę, chociaż się boję. Pojechałam przyjechałam jedyna spóźniona ale zamiast się kajać jak mi to przykro że jestem taka beznadziejna to "a wiecie, ja to zakręcona jestem bla bla".
I takie tam...
To nie jest kwestia charakteru, bo ja jestem z natury bardzo bardzo nieśmiała i niepewna siebie. Za każdym razem to jest ciężka praca nad sobą. I nigdy nie żałowałam żadnego powiedzianego życiu "tak"
Wczoraj siedząc na wzgórzu pod miastem piłam browara i oglądałam ulubionego stand upera żeby poprawić sobie humor. A był wczoraj podły. Najpierw jeden facet, a po pół godzinie drugi zagadał do mnie o drogę/o godzinę i rozmowa się potoczyła tak, że dostałam dwa zaproszenia na spotkanie. A ja żadną pięknością nie jestem, siedziałam bez makijażu, z potraganymi włosami, bo jeździłam wcześniej na rowerze, ale się uśmiechnęłam i nie zachowałam jak dzikus (chociaż wewnątrz była przed chwilą rozpacz).
I ja takich przykładów z życia mam mnóstwo. Zawsze słyszę, że jestem taka wygadana, fajna, że sprawiam, że jest fajna atmosfera. Bo trzeba też dziewczyny w siebie wierzyć. Jak my tego nie zrobimy, go nawet nie damy innym okazji żeby dali nam szansę
Otworzyło mnie singielstwo. W związku byłam dzikusem, bo przecież był misio obok. Misia pogonilam no i trzeba była nauczyć się żyć na nowo.
Rozmawiając z ludźmi nie zakładam, że będzie z tego jakaś relacja czy cokolwiek. Pełen luz.
Ale oczywiście mam dni/momenty, gdzie ściska mi żołądek na samą myśl o rozmowie z kimś... I jak to faktycznie paraliżuje, to odpuszczam. Trudno. Innym razem.
Ale próbuje.
Wkurza mnie fakt gdy ktoś mówi, że to nie dla niego. A nawet nie spróbuje!
Skąd masz wiedzieć, czego chcesz, skoro nie sprawdzasz się w różnych sytuacjach?
---------- Dopisano o 19:45 ---------- Poprzedni post napisano o 19:31 ----------
[1=980cf4958a6e724c916e7ad b24f4c6159aa2df82_65d7e02 c47328;87980481]Ostatnio nie. Spotykam się tylko z koleżankami, ale i to rzadko. Jakoś ostatnio nie chce mi się specjalnie spotykać z ludźmi, poznawać nowych osób. Nie wiem, z czego to wynika. Chyba to covid mnie do tego przyzwyczaił :p. Skupiam się tylko na sobie, pracy i moich zainteresowaniach. Jednak za kilka dni jadę na wakacje z przyjaciółką też singielka od niedawna. A jak wrócę, to muszę się wreszcie w sobie zebrać i zacząć wychodzić do ludzi, bo jednak źle się czuję z tym, że stałam się ostatnio taka samotnicza.
Bariera językowa nie jest problemem, jeśli oboje znacie b. dobrze język. A nawet jeśli nie znacie tak super, to zawsze mozna coś dotłumaczyć, wyjaśnić i to też jest ciekawe. Dla mnie to nigdy nie był problem. Raczej z Polakami miałam barierę kulturowa, bo jakoś większość z tych, których poznałam miało konserwatywne poglądy niczym moja babcia.
Wysłane z aplikacji Forum Wizaz[/QUOTE]
To dajesz nadzieję, że nie wszyscy mają takie poglądy... Bo to mnie w facetach drażni. Mogą być niby fajni niby inteligentni, ale te poglądy są tak głęboko zakorzenione...
Gdzie wyjeżdżacie?
Mi też z czasem ta samotności podczas kwarantanny zaczęła pasować... Ale no cóż. Tez czuję, że trzeba się ruszyć.
Jak tylko się przeprowadzę, to odzyje.
To miasto wysysa ze mnie wszystko co dobre
|