Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Nie chodzę do szkoły... bo mam jej dość
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2018-09-24, 08:49   #6
BigLadyBaby
Fangirl :D
 
Avatar BigLadyBaby
 
Zarejestrowany: 2018-09
Lokalizacja: whateva
Wiadomości: 2
Dot.: Nie chodzę do szkoły... bo mam jej dość

Cytat:
Napisane przez kalor Pokaż wiadomość
Zdajesz sobie sprawę, że to jest problem, więc gówniarstwem to to nie jest.

Jeśli nie zależałoby mi na studiach, to na twoim miejscu uznałabym, że ten system po prostu nie jest dla mnie. Jednak chcesz iść na studia, i to w USA, nie będziesz miała tam rodziny, która będzie ci mówić, że masz się uczyć i chodzić na zajęcia. Dobrze, że zastanawiasz się, czy w pracy nie będzie tak samo. Może to pora na zwrócenie się z tym problemem do specjalistów? Co to znaczy, że "Zdiagnozowano u mnie Aspergera, więc zapewne to było przyczyną problemu. Teraz już tak nie mam."? Wciąż masz problem z chodzeniem do szkoły, chociaż może nie boisz się już ludzi. Chodzisz na jakąś specjalistyczną terapię?

Wiesz, nie chodzi o to, żebyś koniecznie uwielbiała szkołę, skończyła studia, pracowała z ludzmi w korpo czy coś takiego. Jednak każdy musi się jakoś utrzymać, a ty o tym dobrze wiesz - widać, że jesteś inteligentna, wiesz, jak działa świat. Szkoda, żeby twoje marzenia nie zostały zrealizowane, bo nikt nie zadbał o twój komfort. Czy twoja rodzina zrobiła coś, żeby znalezc dla ciebie specjalistyczną pomoc, czy tylko kończyło się na prośbach, grozbach i rwaniem włosów z głowy?

Co byś chciała robić w przyszłości? Czy satysfakcjonuje cię perspektywa pracy zdalnej, z domu?

Tak ten tekst o Aspergerze odnosił się do mojej strachu do ludzi. Uporałam się z nim i już nie boję się ludzi i nie boję się zawierać nowych znajomości, ani wykonywać przy nich różnych czynności :p

Na terapię nie chodzę i nie chodziłam. Padło kiedyś pytanie gabinecie[chodzę do psychiatry od 10 roku życia z racji Aspergera i Touretta], ale nie pamiętam jaką mi doktor udzieliła odpowiedź. Na pewno wiem, że nie byłam na takiej terapii więc może uznała, że nie ma takiej potrzeby. O moim problemie oczywiście wie. I cóż... taka terapia kosztuje. Pensja moja mamy jest ,,bardzo słaba'', a ceny takiej terapii to gdzieś około 80 złotych wzwyż za godzinę[jeśli chodzi o terapię behawioralno - poznawczą] plus jeszcze dojazd, bo w moim mieście takich ,,zajęć'' nie prowadzą. I nie sądzę, żeby mi wystarczyła wizyta raz w tygodniu. Mnie po prostu na terapię nie stać.


Wątek, który założyłam dał mi też trochę do myślenia. Bo cóż doktorka wie od dawna o moim problemie. Mama jej mówiła nie raz jak bardzo uwielbiam chodzić do szkoły, sama się też pytała jak w szkole i czy chodzę. I z reguły psychiatra mówiła mi to samo, że muszę chodzić do szkoły i że nie mogę nie chodzić bo mama będzie mieć potem problemy, bo szkoła jest obowiązkowa do osiemnastki, a ja nie będę mieć pracy. Potem zaproponowała nauczanie indywidualne, a potem miałam nauczanie w domu. Ale nic nie wspominała o żadnej terapii, dopóki, któregoś dnia się mama nie spytała[szkoda, że nie pamiętam co mi powiedziała], więc ja się tak zastanawiam, czy czasem to nie był jej błąd ,,w leczeniu mnie''. Jest naprawdę bardzo miła i sympatyczna, lubię ją, ale mam teraz wrażenie, że robiła tyle co moja mama - mówiła mi jak bardzo szkoła jest ważna i wypisywała papierki na naukę w domu. No i leczyła te tiki.



O rodzinie wspominać nie będę, bo nic nowego w tym temacie. Ciotka też mi powtarza to samo z matką i babką na raz bądź na zmianę. Ja mówię, że nie chcę, że coś jest nie teges i nie potrafię się przemóc to jako odpowiedź dostaję ,,No ja rozumiem, że masz taki problem, ale jak sobie wyobrażasz twoje życie potem? Chcesz skończyć studia i to jeszcze w Ameryce, a ty nawet technikum nie chcesz skończyć. Musisz się zmusić, słońce, spróbuj.''. A ja potem przysłowiową ,,załamkę'', bo raz, że chyba nie bardzo rozumieją i nie bardzo do nich dociera co ja mówię, a dwa... że doktor w sumie mówiła mi to samo, więc również pewnie uważają, że terapia mi nie jest potrzebna. ,,Syty głodnego nie zrozumie''u mnie nikt nie miał takich problemów. I tak naprawdę to mam wrażenie, że nikt nie jest w stanie mi pomóc Z resztą w wielu sprawach ja mam znacznie inne zdanie niż moja rodzina, często uważają mnie za przemądrzałą i że nie dam sobie nic powiedzieć, ich poglądy znacznie się różnią od moich i z tego też powodu rzadko ich proszę o rady czy o pomoc, bo nie jestem pewna czy będą w stanie mi pomóc i czy znowu nie wyjdę na przemądrzałą. Też wiele moich problemów traktują po macoszemu, uważają, że skoro jestem młoda to się nie znam na świecie, bo za mało przeżyłam, oni są starsi, więc są mądrzejsi, a ja to ta młoda, głupia i niedoświadczona. Jeśli się moje poglądy nie zgadzają z ich poglądami, to dostaję często prostą odzywkę ,,A tam gadasz głupoty'' albo ,,Jeszcze zobaczysz''. Tak jakby świat był wielkim teatrem cierpienia i porażek. Dobra może patrzę na świat przez różowe okulary i się cieszę nim jak dziecko, jestem optymistką, ale nie uważam się za głupią i ,,bardzo niedoświadczoną'', wiem, że życie kopie często po dupie, ale takie ono jest. Raz jest lepiej, a raz gorzej. Jestem niedoświadczona, ale nie tak bardzo jak myślą. Dobra ja mam tylko 17 lat i jakoś specjalnie dużo się u mnie nie zadziało, bo miałam spokojne życie, ale wyciągam dużo wniosków z otoczenia, z tego co się wokół mnie dzieje, z tego co czytam w gazetach, oglądam w tv czy w internecie. Wiem już częściowo jakie jest życie i jacy są ludzie.


Sądzę, że ich zachowanie wobec mnie jest trochę toksyczne. Przyznaję, że czasami mi się zdarza ,,zadzierać nosa'', ale kiedyś okazuję się, że nie miałam racji to się nie boję do tego przyznać. Mam prawo się mylić i błędy popełniać, na błędach się człowiek uczy. Chciałabym iść jeszcze do kogoś[bo coraz bardziej się przekonuje, że psychiatra do, której chodzę mi nie pomoże], może do jakiegoś psychoterapeuty, pogadać o tej szkole i przy okazji trochę o mojej relacji z rodziną, może on będzie wiedział na jaką terapię powinnam iść jeśli już. Jakoś uzbieram te pieniądze.



I niestety indywidualne nauczanie odpada, bo mam praktycznie same zajęciea zawodowe, więc i tak będę musiała chodzić do szkoły. Przedmioty to tylko matma, polski i angielski.



Cóż muszę pomyśleć jak rozwiązać ten problem. Bardzo mi się to nie podoba i czasami chcę mi się płakać z powodu, że nie wiem co mnie tak cholernie odpycha od tej szkoły


Jeśli chodzi o to kim chcę być to chciałabym robić gry, więc celuję w kierunek Game Designer[wolę bardziej stronę artystyczną, aniżeli programowanie choć tego też się uczę], albo iść na animację 2D/3D i może zatrudnić się gdzieś i robić kreskówki, albo filmy animowane.


Praca w domu też by mi odpowiadała szczególnie jeśli chodzi o zawód game designera. Robić modele, czy koncept art w domu przy swoich biurku i kompie i potem wysyłać Marzy mi się też moje własne studio gier
__________________
Czasami mam ochotę tak komuś przypier****, że nawet Google by go nie wyszukało!
BigLadyBaby jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując