Chodzi o to że on na co dzień niby rozumie że nie mam kasy i we wszystkich knajpach czy w sklepach proponuję płacenie. Staram się odwdzięczać jak tylko potrafię, czasem ugotuję mu coś dobrego, czasem kupię mu ulubione słodycze czy piwo które lubi. Wszystko na tyle na ile mnie stać.
Podejrzewam że on może nawet nie pomyśleć że prosząc mnie abym po drodze wskoczyła do sklepu i kupiła parę rzeczy uszczupla mój i tak nadwerezony budżet. Z tym zapomnieniem portfela myślę że też nie było celowe czy z brakiem gotówki.
To są takie rzeczy że w relacji w której partnerzy zarabiają podobnie pewnie przeszły by bez echa. Gdybym po opłaceniu mieszkania miała do rozdysponowania chociaż 1.5 tys zł pewnie nie robilabym problemu o kupno fajek, droższego alkoholu czy postawienie obiadu. Ja naprawdę się staram go rozpieszczać na ile mnie stać, niestety stać mnie na niewiele.
Teraz mi się przypomniało, kiedyś zaprosiłam go do włoskiej restauracji z przystępnymi cenami, chciałam się odwdzięczyć za to ciagle 'stawianie'. Myślałam, że zamówi jakiś makaron, coś do picia, byłam pewna że do 100 zł się zmieszczę, a nawet że zapłacę mniej. Sobie na wszelki wypadek wzięłam praktycznie najtańszą pozycje z menu. On niestety oprócz dania głównego wziął też przystawki i dość drogie wino, wyszło prawie 200 zł. Do końca miesiąca musiałam ostro zaciskać pasa, na prawie tydzień pojechałam do domu rodzinnego ( zajęcia zdalnie, prace też wyjątkowo załatwiłam sobie zdalną) żeby żywić się w domu rodzinnym i nie mieć wydatków.
Nie traktuje go jako sponsora zaczynam żywić do niego głębsze uczucia, może to nawet miłość, on mi jeszcze tego nie powiedział. Nie potrzebuję tych wszystkich obiadów z restauracji i drogich dla mnie alkoholi. Ale on widocznie potrzebuje i przy okazji zapewnia je też dla mnie. Mogłabym za każdym razem przynosić sobie piwo jak on chce pić whisky albo zamawiać dla siebie tania chińszczyzne gdy on zamawia zestaw sushi. Parę razy próbowałam tak to rozegrać. Ale za każdym razem zostałam sprowadzona na ziemię, że przecież on to kupuje /zamawia dla nas, że przecież sam tego nie zje/nie wypije. Nie wiem jak się zachowywać w takich sytuacjach. To dlatego głupio mi potem powiedzieć żeby mi oddał 50 zł.
Wysłane z
aplikacji Forum Wizaz
Tak coś czułam że zostanę tu zjechana że go wykorzystuje. A ja naprawdę się staram żeby było mu dobrze. Wiem że lubi krewetki. Zrobiłam mu kiedyś makaron z krewetkami ze sklepu, staram się zawsze mieć w lodówce rzeczy które lubi jak do mnie przychodzi, teraz staram się zbierać na prezent dla niego na święta żeby dać mu jak najlepszy prezent.
Jak już pisałam nigdy nie naciskałam żebyśmy weekendy spędzali u niego, nawet moglibyśmy co drugi weekend np spędzać u mnie. Ale on nie chce. Chce żebym zawsze przyjeżdżała do niego. Mówiłam już parę razy, że mi głupio a on zawsze zaprzecza.
Rozumiem że jestem w związku z dużą różnicą finansowa. Ale proszę żebyście mimo wszystko wykazały trochę zrozumienia dla mnie. Ja w tę relacje inwestuję praktycznie 100procebt wolnych pieniędzy jakie mi zostają. W życiu nie oczekiwałabym czegoś takiego od faceta.