I ja!
Pracuję . W czasie gdy dokuczał mi kręgosłup to byłam na rozmowie (nawiasem mówiąc ledwo wtedy żyłam ," naćpana" lekami przeciwbólowymi co by normalnie i wyprostowana iść...). Ku mojemu zaskoczeniu pracę dostałam. Byłam kilka razy , ale ... (że tez zawsze musi być jakieś "ale"....
) . Marketing. Zespól fajny, kierowniczka tez fajna, ale ma duże wymagania. Na drugi dzień miałam już wszystko wiedzieć i umieć, dwa programy do opanowania, dziedzina z którą wcześniej nie miałam w ogóle do czynienia. Nie wiem ile razy drugiego dnia usłyszałam, że pracuję za wolno i pytanie czy na pewno zależy mi na pracy ... (przecież gdyby nie zależało to bym tam nie aplikowała). Właściwie to już jestem załamana i boje się , że kierowniczka jest mną rozczarowana i na okresie próbnym znów się ta praca zakończy, jak w banku... Boję się że na tym stanowisku trzeba mieć wszystkie cechy których ja nie posiadam: podzielną uwagę, energię życiową, dobra pamięć, i niestety dobry słuch (telefony). Płakać mi się chcę, że dobrze nie słyszę przez telefon i kilka razy muszę prosić o powtórzenie.... Mam aparat, ale to niewiele daje....
Z jednej strony się cieszę, bo praca, bo warunki dobre, pensja niska, ale jest, dojazd nieskomplikowany, ale mam w sobie ogromny strach przed kolejna porażką.
Jutro na 12 godzin. Już się boję......