Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Dziecko i kryzys w związku
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2020-04-23, 10:13   #1
km91
Przyczajenie
 
Avatar km91
 
Zarejestrowany: 2015-07
Wiadomości: 7

Dziecko i kryzys w związku


Piszę w zasadzie tylko z potrzeby wygadania się - problem musimy rozwiązać sami, a wina nigdy nie leży po jednej stronie.

Nie wiem od czego zacząć bo historia jest wielowątkowa. Głównie jednak chodzi o kryzys w związku po urodzeniu dziecka.

Razem jesteśmy 13 lat (od 1 klasy liceum), a małżeństwem 4 lata. Odkąd mamy dziecko, czyli od roku, mam wrażenie jakbym w ogóle nie liczyła się jako kobieta, a moją jedyną rolą w życiu było bycie matką, a tak pozatym to mam się nie odzywać i siedzieć cicho.

Najpierw wybuchały między nami kłótnie, ponieważ nie karmiłam dziecka piersią, a co było bardzo ważne dla mojego męża. Nie było to jednak tak, że było to moje widzimisię, wynikało to z technicznych problemów z karmieniem, nie pomogła nawet poradnia laktacyjna. Do dziś jednak mąż wypomina mi to w każdej kłótni twierdząc, że za mało się starałam. Tak jakby to było najważniejsze w macierzyństwie.

Niejako druga kość niezgody to mój powrót do pracy. Kończy mi się urlop macierzyński i chciałabym wrócić do pracy, bo psychicznie męczy mnie ciągłe siedzenie w mieszkaniu z dzieckiem, gotowanie, pranie etc.; czuję że nie robię nic konstuktywnego, w dodatku nie widzę aby mój mąż to doceniał. Na początku planuję jak się uda wrócić tylko na pół etatu. On jednak jest zdania, że powinnam jak najdłużej siedzieć w domu z dzieckiem i w ogóle nie chce brać pod uwagę tego, że taki tryb życia sprawia, że jestem nieszczęśliwa. Na każdym kroku też podkreśla jak to jest super siedzieć w domu z dzieckiem, on by się chętnie zamienił - tylko z dzieckiem w zasadzie nigdy nie został sam nawet na 1 dzień, zawsze albo ja jestem, albo jedzie do swoich rodziców z dzieckiem. Co więcej ma już taką obsesję na punkcie siedzenia w domu, że jest niezadowolony gdy nawet chcę jechać z córką do swoich rodziców, czy wyjść na spacer...

Nie docenia też że to on może rano zjeść spokojnie śniadanie, umyć się i ubrać, podczas gdy ja zawsze muszę wszystko robić razem z dzieckiem, bo niestety nasze dziecko wymaga ciągle 100% uwagi, nie bawi się samo, chce być albo zabawiane albo noszone. Irytuje mnie to, bo nigdy nie próbował takiego życia a wie najlepiej co jest dla mnie najlepsze. Teraz i tak nie mogę dziecka oddać do żłobka bo pandemia i te sprawy, więc OK, ale on próbuje na mnie wymusić aby dziecko szło dopiero do przedszkola, jak skończy minimum 3 lata. Po 3 latach nieobecności w firmie, to obawiam się, że nie będę miała tam czego szukać.

Jest między nami jeszcze milion spraw, w których się nie zgadzamy nie tylko odnośnie wychowania dziecka - praktycznie na każdy losowo wybrany temat mamy odmienne zdanie. Nie wiem dlaczego tak się dzieje, ponieważ kiedyś byliśmy w miarę zgodni. Mój mąż zawsze wie najlepiej co dobre, jak zakładać pampersa, jak karmić piersią, co dać do jedzenia, ile powinna zjeść i tym podobne, na dłuższą metę jest to denerwujące. Chce z jednej strony żebym poświęciła się w 100% byciu matką, a jednocześnie ciągle podkopuje moje umiejętności.

Dodam, że mój mąż pracuje na własny rachunek, więc po porodzie spędził z nami 3 dni i wrócił do pracy, nie wstawał do niej w nocy i nadal nie wstaje (nawet jak jest więcej czasu bo pracuje zdalnie). Po pracy najczęściej zajmujemy się nią razem, ale bywa że nadal ja, czasem bywa że tylko on, zależy co jest do załatwienia. Z reguły tak zupełnie sam zajmuje się nią max. 1 godzinę dziennie, 2-3 x w tygodniu. Więc naprawdę nie ma pojęcia o siedzeniu z dzieckiem w domu na dłuższą metę.

Daję mu czas dla siebie, aby mógł mieć jakieś hobby (dużo biega i pływa), nie wymagam od niego aby ciągle spędzał ze mną czas jak ma chwilę, nie wymagam pomocy w obowiązkach domowych (ma tylko jeden - wynieść śmieci).

Chciałabym zachować w tym wszystkim jakąś równowagę w relacjach mąż-żona, dziecko-rodzice. Nie podoba mi się fakt, że całe moje życie ma zostać podporządkowane dziecku, podczas gdy jego życie nie, a relacja mąż-żona praktycznie nie istnieje. W moim odzuciu relacja żona-mąż jest nadrzędna. Dziecko nigdy nie będzie szczęśliwe gdy relacja między rodzicami kuleje. Tak samo rodzina jest szczęśliwa, gdy wszyscy są szczęśliwi, a nie tylko dziecko.

Tło tej historii jest bardziej skomplikowane, bo jak to zwykle w życiu nic nie jest czarno-białe. Budujemy równocześnie dom, co jest sporym dla niego obciążeniem, ja jestem dość nerwowym i depresyjnym człowiekiem, pandemia i te sprawy - ale nadal uważam, że mam prawo do robienia czegoś poza bycia matką. Nie można zmuszać kogoś aby siedział całe dnie w domu z dzieckiem, jeśli tego nie chce. Przez te wszystkie spory związane z wychowaniem dziecka coraz bardziej się od siebie odsuwamy, moja samoocena spadła do zera. Ciągłe kłótnie o wszystko sprawiają, że nie mam ochoty spędzać z nim czasu, nie mam ochoty na bliskość, przestaję go już lubić jako człowieka. To z kolei sprawia, że on jest sfrustrowany i koło się zamyka.

Czy któraś z Was też przechodziła problemy w związku po urodzeniu dziecka?
km91 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując