Rozstanie przed ślubem - proszę o rady osoby powyżej 30 r życia
Witajcie,
Jest to mój pierwszy post - dziwnie mi tu wszystko pisać ale potrzebuje porad i doświadczeń życiowych osób mądrzejszych.
Będzie to długi post. Coś dziś we mnie pękło. Wypiłem drinka przed chwilą więc przepraszam za składnie.
Mam problem i już nie wiem co robić. 30 września powinien odbyć się mój ślub z moją byłą narzeczoną ale rozeszliśmy się w październiku a ostatecznie w połowie grudnia z mojej inicjatywy. Byliśmy razem 2 lata. Tydzień po cały czas myślałem co zrobiłem źle, że musiałem rozejść się z osobą którą kochałem i kocham.
Nasz związek był bardzo szybki. Przebywaliśmy cały czas razem i po 5 mies się wprowadziła bo oboje tego chcieliśmy. 5 mies od poznania zaręczyłem bo naprawdę tego chciałem. Byłem dumny że mam taką wspaniała kobiete. Dosłownie konie kraść.
Było mi z nią wspaniale - naprawdę najlepiej w życiu. No chce wrócić do tych pięknych chwil. Ustaliliśmy datę ślubu. W międzyczasie rzuciłem etat i zacząłem rozwijać biznes. Byłem tym naprawdę zafascynowany i był to jedyny mój temat do rozmowy - miałem ogromną zajawkę. Cały czas gadałem o firmie co miało negatywny wpływ.
Kłóciliśmy się o papierosy - rzucałem ale ciągle popalałem. ( Nie uwierzylibyście jaka to jest przeciwniczka papierosów ) .I od tych papierosów się wszystko mam wrażenie zaczeło . Sprzeczki doprowadziy a ze z czasem moja J. zaczęła być chłodna, obojętna i zaczęły się kłótnie. Raz słuszne ,raz nie. Raz prowokowane przez jedna a raz przez drugą stronę. Zacząłem mieć wątpliwości co do ślubu. Kilka razy już w kłótniach był pierścionek oddawany, później znowu zakładany.
Jednym słowem bardzo się kochaliśmy ale też kłóciliśmy się. o PIERDOŁY.
Moja J nie wierzyła we mnie wogóle. S Każdy kolejny mniejszy czy większy pomysł na kolejny projekt był szybko sprowadzany na ziemię. Wogóle nie chciała pomagać w firmie ( prosiłem o to raz na miesiąc o coś co zajęłoby max 2-4 godzin ). Mieliśmy wspólne konto i odkładaliśmy na nasze wesele. Bardzo mnie to denerwowało i nie mogłem tego zrozumieć.
Kłótnie były o pierdoły. Pierdoły do których kłótni bym już z dzisiejszymi przemyśleniami poprostu nie dopuścił. W nowy rok momentalnie zadałem sobie pytanie jak mogłem dopuścić że kobieta mojego życia z którą mi było wspaniale z którą naprawdę chciałem i chce mieć stworzyć rodzinę nie stoi przy mnie. Przez 4mies był kontakt ale nigdy nie chciała się spotkać. Ja w tym czasie mocno pracowałem nad sobą ( czytałem książki o związkach , zwalczanie złych nawyków i zastępowanie ich dobrymi, komunikacja itp itd ) i cały czas zabiegałem o J. Dzwoniłem, pisałem, przychodziłem do pracy no aż do przesady - powinienem dać jej więcej przestrzeni do pomyślenia.
J. cały czas nie chciała się spotkać. Wiem też że J. też było ciężko w tej sytuacji. Pewnego dnia napisał do niej jednak były ( bardzo dawny były sprzed 8 czy więcej lat ). Spotyka się z nim i podobno planują już wspólne zamieszkanie ale PODOBNO. Urwała ze mną kontakt odkąd się z nim spotyka ( gdy dowiedziałem się o byłym i tak byłem skłonny to wybaczyć bo to miłość mojego życia ).
Małżeństwa się bałem- bałem się że nie podołam w roli męża. Od stycznia codziennie nad sobą dla niej pracuję. No kocham ją bardzo. Po wszystkich przemyśleniach teraz naprawdę wszystko zrozumiałem. Wiem co jest a co nie jest ważne. Bałem sie że może zaraz się w innym zakocha i będzie jakiś rozwód. No wiem strasznie głupie....
Było nam naprawdę dobrze. Dla niej to aż przyjemnie było zrobić miły gest i z rana wyprasować koszulę czy jakieś śniadanie do pracy zrobić.
Słyszałem że ten facet ociera się trochę o patologię czego też nie mogę zrozumieć.
Co mam zrobić ? Odpuścić i zaakceptować że nie stworze rodziny z najpiękniejszą miłością mojego życia ? Ja czuje że do 30 września to jestem wyłączony z życia. Jestem przekonany że J jeszcze mnie w głębi serca kocha. No przecież nie da się inaczej jak mieliśmy stać się małżeństwem.
Nie wiem co robić . Przecież jak tak dalej pójdzie to razem się unieszczęśliwimy.
Edytowane przez Dejmo
Czas edycji: 2017-04-17 o 22:08
|