Napisane przez Ellen_Ripley
Tak, teraz to wiem. Wtedy się czułam winna, że może jestem zbyt mało wyrozumiała, że rzeczywiście to ze mną jest coś nie tak (wiadomo, były momenty, że pisałam mu tony wiadomości, bo chciałam wyjaśnić, oczyścić atmosferę, wierzyłam w to, że racjonalne argumenty dotrą do niego - mądrego, dobrego, ale skrzywdzonego przez życie mężczyzny, bo takim go widziałam). Potrafił doprowadzić mnie do takiego stanu, że czułam się jak wariatka i byłam desperatką. Wywoływał to raz mnie tuląc i pokazując jaki z niego porządny facet, a za moment karząc chłodem, narzekając, że poświęcił mi cały dzień, a mógł robić coś innego...
Doszło do tego, że zaczęłam wierzyć w moją niezbyt wysoką inteligencję, bo potrafił skrytykować fakt, że nie umiałam otworzyć okna (klamka się zacinała), czy że czemu się tyle uśmiecham, że czemu jestem taka pozytywna - sugerował, że to dziwne, głupie, świadczące o jakiejś chorobie psychicznej.
Wiadomo, to nie było wszystko na raz, tylko szpileczka za szpileczką, krok za krokiem. Prowokacje, wzbudzanie we mnie zazdrości, złośliwe "żarty", a potem udawanie, że coś mi się wydaje, że wcale nie miał tego na myśli. Cały tydzień nie widzenia się i stwierdzenie, że on weekend musi mieć dla siebie, gdzie to on na początku wręcz nalegał na to, abyśmy od razu weszli w związek, że mam być jego dziewczyną.
W dodatku jego toksyczna 'best friend', która mając męża pozwalała sobie z nim na żarty (przy mnie, nie znając mnie, nie wiedząc jak to odbiorę), że jej syn jest dziwne podobny do mojego ex i że chodzą plotki, że jest jego. Hi hi hi jakie to zabawne. Kto tak kurczę robi? Ale to oczywiście ja byłam ta zła, gdy zwróciłam mu uwagę, że to z leksza dziwne żarty.
W ramach prowokowania mnie potrafił tajemniczo stwierdzić, że nie spotkamy się w piątek (po całym tygodniu nie widzenia się), bo jest umówiony ze znajomą. Jaką znajomą? "Och, nie przejmuj się, nie w moim typie, nosi miseczkę A". Okazało się, że był umówiony właśnie ze swoją best friend i jej mężem. Oczywiście było złoszczenie się na mnie, że jestem zazdrośnica, nie daję mu żyć, kontroluję go. Ze złości na to, że siał ferment zamiast mi normalnie powiedzieć "idę z A i B na piwo" oczywiście szybko przeszłam do przepraszania i kajania się. Ostatecznie wspaniałomyślnie zabrał mnie ze sobą. Aby potem i tak mi to cały czas wypominać.
|