[pseudofeministka]

Witam Moje zmagania z blondem c.d. MOje wlosy: rozjasnione u fryzjerki do ZAROWIASTEGO jasno-zoltego, miejscami rudo-zoltego ,zlotego blondu poziom 9 lub 10 . Potraktowane tonerami - efekt po wyjsciu super, po zmyciu - wiadomo.

Na moje jasno zarowiasto zolte,zoltorude-zlote wlosy poziom 9-10 (Nie wiem), nalozylam Alfaparf 10.21. na oksydancie 6%, na 15 minut . Poziom jasnosci mi odpowiadal, chcialam jedynie stonowac kolor na chlodny, bezowy i zniwelowac te zarowe. Efekt nie jest zly , bo zniewelowalam zarowiastosc, tylko tyle, ze kolor jest dosc brudny, bury, zbyt siwy, miejscami zielonkawy (gdyby nie ten efekt bylabym zadowolona), no i nieco przyciemnilo mi wlosy.

Moj cel jaki:nie chcialabym juz dalej rozjasniac moich rozjasnionych wlosow, ewentualnie o max. 3 tony. Nie zalezy mi na uzyskaniu żadnego bialego, platynowego itp. blondu z poziomu 11, lecz jasnego, beżowego, w miare naturalie wygladajacego, czystego bez tego "burego" efektu.

Generalnie nie wiem czy ten brudnawy efekt wyszedl, bo za dlugo trzymalam albo uzylam zbyt niskiego stezenia oksydantu czy dlatego, ze zle dobralam farbe (refleks popielaty)? Wydaje mi sie, ze gdyby wyszlo troche jasniej , to byloby czysciej.

Czy jak juz ta farba troche sie wyplucze to czy wtedy zastosowac na moje wlosy 10. 21 z 9% oksydantem (zeby troche pojasnilo )? Czy lepiej uzyc 11.20 z Alfaparfu , ale nie wiem wtedy z jakim oksydantem 6% czy też z 9%? I ile wtedy trzymac zeby za bardzo juz nie rozjasniac?