No ale my tu mówimy już o fikołkach dla surwiwalowców, a podstawowy problem, jaki ja widzę, to to, że gdyby nawet urealnić te koszta i założyć, że przy oszczędnym gospodarowaniu kasą da się utrzymać za 1000 zł/msc, to dla osoby, która do tej pory miała 1100 zł/msc na własne przyjemności, a teraz ma 0 zł/msc to już samo to może być nie do przeskoczenia, nie mówiąc też o szoku, jakim może być przerzucenie się ze stołowania się na mieście na domowe obiady...
Wyobraźcie sobie, że np. co miesiąc kupowałyście sobie jakieś ciuchy, ale zakładacie, że "koniec z tym", bo oszczędzacie... To nie będzie takie proste nagle żyć jak mnich, jak się wcześniej sobie nie żałowało niczego, to będzie rodzić ogromne frustracje, zwłaszcza jak zmiana będzie wprowadzona z dnia na dzień.
To trochę tak, jakby ktoś sobie postanowił, że schudnie 20kg w rok i od jutra zaczyna dietę 1000 kcal...
Oszczędzanie to nawyk. Nie wierzę, że da się z dnia na dzień zmienić swoje przyzwyczajenia dotyczące wydawania pieniędzy. Jeżeli ma się udać, to raczej metoda małych kroków + założyć z góry, że będą wtopy i będą miesiące, gdzie nie uda się zrealizować planu.
A w tym planie "albo się utrzymam za 600 zł/msc albo skisnę" to nawet nie ma miejsca na żadną słabość, tylko jeśli nie uda się żelaznej dyscypliny utrzymać, to od razu finansowe tarapaty (bo znowu budżet na oszczędności wynosi 0 zł)... I co wtedy, chwilówka?
Jeszcze gdyby ten plan zakładał oszczędności w wysokości chociaż 100 zł/msc, to w chwili słabości byłby budżet czy to na jakiś ciuch z lumpeksa czy batonik czy nieplanowany wydatek, a tak, jak masz świadomość, że MUSISZ wyrobić się na 100% budżetu i nie masz żadnego buforu bezpieczeństwa, to jest to jeszcze trudniejsze do zrealizowania z czysto psychicznego punktu widzenia, no i z góry skazane na porażkę, bo zawsze się trafi jakiś nieplanowany wydatek.
Wysłane z
aplikacji Forum Wizaz