Napisane przez puchaty71
Wg mnie jest wiele racji w tym, co napisałaś. Jak i w poście @mariamalarii, na który Twój post jest odpowiedzią. To, w co wierzymy jak i to, że w ogóle wierzymy zależy od wielu czynników, które jeśli się bliżej przyjrzeć, zasadniczo od nas nie zależą. Nie zależy od nas ani to, w jakim regionie się urodziliśmy, nie zależy co jest nam wpajane przez otoczenie, przez tradycję, przez rodziców. Nie zależy też nawet to, na ile czujemy się szczęśliwi obecnie, będąc pod wpływem najróżniejszych okoliczności, na które nauczono nas reagować takimi a nie innymi myślami i emocjami. Czy zależy od nas to, że czujemy się pewni siebie? Albo że spotyka nas takie a nie inne cierpienie?
Wydaje mi się jednak, że stawianie na szalach z jednej strony racjonalności a z drugiej strony wiary nie do końca może przynieść odpowiedź na to, o czym pisze tutaj Autorka.
Tak jak napisałaś: świat jest jaki jest. Po prostu. Ale niezależnie od tego, czy wierzy się w takiego czy innego Boga, albo się nie wierzy w nic, czego się nie da udowodnić naukowo, można odbierać go jako "syfiasty" albo "najlepszy z możliwych". Kluczem do odpowiedzi jest poziom zaufania albo inaczej, poddania się. I nie jest nawet istotne czemu się poddajemy i jaką nazwę temu nadamy. (I czy będziemy się potem spierać, czy to istnieje czy nie.)
Einstein zapytany jaką jego zdaniem najważniejszą decyzję w życiu musi podjąć każdy z nas odpowiedział:
„Najważniejsze pytanie, jakie każdy z nas stawia, jest to, czy wierzymy, że żyjemy w przyjaznym czy wrogim wszechświecie?"
|