[modliszka84]

Ja sama nie wiem, nie wierzę do końca w to, że Bóg gdzies tam istnieje. może istnieje, ale jest to dla mnie w pewnym sensie abstrakcja.

W podstawówce chodziłam na religie, w liceum juz nie całkiem. Chodziłam kiedy chciałam, jeden rok wcale, pisałam sobie potem usprawiedliwienia, albo mama wystawiała mi zwolenienie z religii. Zawsze kłociłam sie też z ksiedzem, stąd może teraz moje podejście do spraw wiary. Bo ja po prostu nie wierzę, nie chodze do kościoła, denerwuje mnie obraz księzy w tej religii, w naszym państwie. Ich totalny brak tolerancji i w pewnym sensie niewiedza.
Może akurat na takich trafiałam, ale cóz...Każdy z nich przedstawiał sie mniej więcej tak - niezła fura w stylu bmw lub mercedes, markowe buty wystające spod sutanny, absolutny brak akceptacji tego, że ktoś ma inne zdanie, inne poglądy na temat religii, seksu, antykoncepcji czy aborcji.
Wszystko to zrziło mnie bardzo do kościoła. Moi rodzice są wierzący, niepratykujący. Nigdy nie miałam żadnego obowiązku chodzić do kościoła czy nawet na religię. I tak zdecydowałam własnie... Nie zgadzam sie z poglądami reprezentowanymi przez kościół katolicki, księzy ..i tyle.
A bóg? - moze gdzies istnieje, choc trudno mi w to uwierzyć. I zawsze wychodziłam z przekonania, że jesli chciałabym sie pomodlic, tomoge to zrobic w domu, a niekoniecznie w kościele...