Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Wątpliwości przed ślubem. Strach czy koniec uczucia?
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2013-07-20, 10:22   #41
karola_1109
Przyczajenie
 
Avatar karola_1109
 
Zarejestrowany: 2013-07
Wiadomości: 4
Dot.: Wątpliwości przed ślubem. Strach czy koniec uczucia?

osinkaaa23 Czytajac to co Pani napisala odnoszę troszkę wrazenie, ze Pani narzeczonemu bardziej zależy na tym, żeby nie przepadly pieniądze, niż na Pani szczęściu. Skoro teraz się nie układa, to po slubie pewnie tez się nie ulozy, tylko będzie jeszcze gorzej. Mowila Pani, ze miały miejsce rozne akcje. Jeśli teraz przed slubem bywalo „goraco” to ja osobiście chyba bym się bala z kims takim wiazac przyszlosc.

Dzisiaj jest sobota, a ja po raz kolejny siedze w domu sama, bo mój „kochany narzeczony” wczoraj zlapal focha, no i dzisiaj znowu pojechal na wioske. Przeszkadzalo mu to, ze nie chciałam mu pokazac co robiłam na kompie. Stwierdzil, ze pewnie mam przed nim jakies tajemnice i dlatego mu nie chce pokazac co robie. Ale czy ja nie mogę mieć własnej prywatności??? On bez przerwy ma jakies fazy, ze go zdradzam, ze się z kims spotykam za jego plecami. Nie powiem, bo mam bliskiego kolege, którego baaardzo lubie, ale to TYLKO kolega. Znam go dluzej niż mojego narzeczonego i nie mam zamiaru z powodu jakiejś głupawki zwyrac długoletniej znajomości. Gdybym chciała być z tym kolega to bym już dawno była. Ale do mojego narzeczonego takie argumenty nie docierają. Jest tak na niego cięty, ze gdyby mogl to by go chyba zabil. Tylko się pytam, za co? Za to, ze jest moim kolega? Za to, ze zawsze mogę na niego liczyc kiedy mój „kochający narzeczony” nawali? Mój narzeczony nigdy nie widzi problemu w sobie tylko zawsze we mnie. W sumie już do tego przywykłam i staram się tym nie przejmować, ale mimo wszystko to i tak strasznie boli kiedy się ma czyste sumienie. Dzis w nocy prawie w ogole nie spalam, caly czas myslalam nad tym wszystkim. Nad moim zwiazkiem, który po raz kolejny się wali, nad swoim życiem, którym nie wiem jak pokierować. Wydawalo mi się, ze już podjelam wlasciwa decyzje, ale oto spotkala mnie dziwna „niespodzianka”. Powiedzialam rano narzeczonemu, ze nie chce z nim już być, bo dusze się w tym związku. Ze nie jesteśmy na siebie skazani, bo przecież ludzie rozstaja się nawet w malzenstwie. Powiedzialam, ze mam już dość jego wiecznych oskarzen, ze go zdradzam, i ze skoro wie lepiej ze kogos mam to jest idiota, ze dalej ze mna jest. Powiedzialam wprost, ze ma zabierać WSZYSTKIE swoje rzeczy z mojego mieszkania i dac mi wreszcie swiety spokoj. I wiecie co… Zero reakcji! Tak jakbym w ogole nic nie powiedziała. Doszlam do wniosku, ze on chyba nie przyjmuje do wiadomości opcji, ze nie jesteśmy razem. No i co zrobić? Wyrzucic go tak dosłownie? Sprobowac po raz nie wiem który jeszcze raz wszystko poskladac z mysla, ze tym razem może się uda? Nie mam już pojęcia

Przepraszam, ze się az tak rozpisuje ze swoimi problemami, ale jakos mi tak się lzej robi kiedy się wygadam do kogos kto wie o czym mowie. A wlasciwie wypisze
karola_1109 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując