Napisane przez revele
Temat wyglądu gnębi mnie od lat. Byłam u psychoterapeuty, rozwiązałam największe problemy, ale temat wyglądu znów wraca i boli. Boli mnie to, że w zasadzie miałam od początku zniszczone życie przez rodziców - nadwaga, otyłość, rozstępy które pokrywają 30 procent mojego ciała. Oczywiście nabawiłam się zaburzeń odżywiania, od wieeeelu lat walczę z nienawiścią do siebie, schudłam i ważę tyle ile wszystkie szczupłe osoby, a szczupło się nie czuję i jestem obiektywnie większa od osób ważących tyle samo. Mam szerokie ramiona, wąskie biodra, spory brzuch i bardzo grube, nieproporcjonalnie do wzrostu krótkie nogi (za to długi tułów). I oczywiście rozstępy wszędzie.
Nie zmienię ciała, choćby i operacyjnie, bo to też nie pomoże, a dodatkowe blizny raczej też nie są mi już potrzebne. Nie umiem sobie z tym poradzić, z nieodwracalnością czegoś co dostałam na starcie. Nie umiem tego wybaczyć. Jednocześnie nie na wszystko mieli wpływ nawet moi rodzice - urodziłam się z nieproporcjonalnym ciałem, a oni jeszcze je nieświadomie zmasakrowali (nie, nie miałam świadomości jak wyglądam i jak powinnam się odżywiać; dopiero gdy skończyłam 14 lat pani doktor powiedziała mi jaką dietę mogę stosować i zrobiłam to od razu).
Może to temat na terapię, po to by zyskać inną perspektywę i znaleźć ukojenie, a jednocześnie mam poczucie, że nie rozwiąże to problemu, którym jest moje ciało, bo z nim zostanę do końca.
|