Na imprezy chodził jak głupi wcześniej, ze mną od pół roku nie może gdzieś wyjść - bo to zmiana poranna (jakoś na urodziny naszej wspólnej znajomej z pracy mógł iść i zostać do 1 czy 2 w nocy, mimo że o 6 otwierał. I skończyło się tak, że ja poszłam za niego dopóki się nie obudził, żeby nie miał problemów) bo dni wolne nie te. Jakby tak trudno było w naszej sytuacji zapytać o dzień wolny - ja tak robiłam wcześniej, to z mojej inicjatywy mieliśmy każdy czwartek wolny. Nie przypominam sobie, by on kiedykolwiek zapytał mnie kiedy mam wolne i by do tego się dostosował. Ale nie wymagam, każdy robi jak chce.
Mówi, że chce zwiedzić ze mną świat. Tylko na tym się kończy, a ja już bardziej finansowo nie umiem mu pomóc i irytuje mnie to, że mimo łatwiejszej sytuacji teraz wciąż się nie ogarnął. No właśnie
O wolnych dniach napisałam ^^^ w tym samym poście. Zawsze to ja troszczylam się o to, byśmy mieli czas dla siebie. Wakacje, wypad nad morze, do parku, na obiad, do kina. Nawet na głupie zakupy ze mną. Te same dni wolne, chociaż jeden w tygodniu, bo w drugi niech robi co chce. Zawsze spedzalismy czas razem jeśli tego chcieliśmy, zawsze po pracy wracałam do domu. Teraz od dwóch tygodni mamy różne zmiany i jest ciężej, bo w tym samym czasie ja miałam plany ze znajomymi (a jeszcze niedawno mówił, że to tylko tydzień, że ja dam radę z tęsknotą..). I TŻ mówi, że on się na to cieszy, tylko znowu - sprawa tego, że ja mam więcej facetów jako znajomych, niż dziewczyn. Trzy dziewczyny z którymi spotykam się raz do roku vs niezliczona ilość facetów. Tylko, że on to wiedział od pierwszego dnia, że mnie dziewczyny zawiodły i ciężko mi zbudować damskie relacje. Mojego najlepszego kumpla poznał we Włoszech, polubił go - ciekawe co by mówił gdyby wiedział ile razy z nim byłam na kolacji i drinkach i w kinie i na imprezach i ile razy przez cztery lata do niczego to nie doprowadziło. Ja nie wiem jak normalni ludzie spędzają czas, żeby nie było zbyt romantycznie.. Stres całej tej sytuacji. Problemy są stresujące, a ja wiedziałam, że on coś mi zarzuci. I to irracjonalne, bo sumienie mam czyste, ale jednak ta sytuacja siedziała mi na żołądku.
Związek nie będzie lepszy, jeśli obydwoje mamy gulę w gardle i nie możemy się z czymś pogodzić. Mam po prostu wrażenie, że mimo uczuć nasze światy są tak niedobrane... Ale on naprawdę mnie kocha i ja jego też. Kocha mnie przytulać, czesać moje włosy, całować w czoło, wychodzić po mnie na przystanek o trzeciej w nocy, wszystkie te małe rzeczy. I może mi się naprawdę we łbie poprzewracało, że widzę gdzieś problemy.
Wysłane z
aplikacji Forum Wizaz