[maszkuleczka]

Ja miałam duży problem z wypadającymi włosami. Wypadały w wyniku silnego i przewlekłego stresu (choroba nowotworowa mojej mamy). Wszystkie badania wychodziły dobrze, łykałam biotebal i cynk i krzem i skrzypowitę i piłam litrami herbatę z pokrzywy, stosowałam wcierki z aminexilem i NIC nie pomagało. Miałam prześwity, a średnica kucyka miała może 1cm, nie więcej! Moja mam przegrała walkę z rakiem. Wtedy problem wypadających włosów nasilił się jeszcze bardziej. Około pół roku po śmierci mamy, kiedy jakoś starałam się wrócić do normalności (o ile można mówić o jakiejkolwiek normalności po śmierci najważniejszej osoby w życiu )zauważyłam, że na głowie wyrastają mi setki jak nie tysiące mini antenek (babyhair). Do dnia dzisiejszego wyglądam śmiesznie, bo włosy jeszcze nie odrosły na tyle żeby nie sterczały, ale odrastają i to jest najważniejsze.
Jestem żywym dowodem na to co może zrobić z włosami i z odpornością organizmu przewlekły stres. Jedyne co teraz stosuje to wiesiołka w kapsułkach Gal. Czasami nie da się nie stresować, a stres odbija się nie tylko na włosach, ale również zdrowiu psychicznym i fizycznym