Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz. V.
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2015-01-03, 17:47   #34
zanini
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2014-08
Wiadomości: 63
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz. V.

Cytat:
Napisane przez tigrinha Pokaż wiadomość
Myślałam kiedyś, że bycie aktywnym to recepta na sukces. Jestem aktywna i prawie nie prokrastynuję. Wstałam dziś o 5:45. Zrobiłam tyle lekcji ile się dało.W przerwie poszłam na depilację laserową, a po powrocie do domu nie usiadłam tylko zabrałam się za pranie, prasowanie i ogarnianie. W tramwaju szykowałam lekcje na jutro. Zrobiłam 40 minut rozciągania i ćwiczeń baletowych. I co? I póki to robiłam, to faktycznie, przynajmniej nie myślałam, ale jak w końcu usiadłam na tyłku to nie czuję satysfakcji tylko chęć palnięcia sobie w łeb. Czuję się głupia, brzydka, stara i nic nie warta i już naprawdę nie wiem co mogłoby zmienić to moje nastawienie. Zresztą, nie postrzegam tego jako "nastawienia", raczej jako niezaprzeczalną prawdę. Nie wiem czy bardziej siebie nienawidzę, czy się nad sobą użalam.

Moje 12 celów to:

1. zimą (za rok) zrobić sobie sesję "baletową" i przynajmniej jedno zdjęcie z którego będę zadowolona - np. piękne attitude (hehe, jasne), ja tylko w czarnym kostiumie i czarnych puentach, blady zimowy świt i w tle dużo śniegu. Potem mogę umrzeć na zapalenie płuc, co tam, to dopiero za rok
2. poświęcać min. 4h tygodniowo celem przygotowania do punktu 1.)
3. przerobienie materiałów na tłumacza przysięgłego i złożenie papierów na egzamin do ministerstwa
4. kilka lekcji jazdy i co najmniej 10 samodzielnych "wycieczek" po Warszawie (pół godziny przynajmniej, w różne miejsca) - jeśli po tym nie przestanę się choć trochę bać, to odpuszczam sobie siebie jako kierownicę, ale nie wcześniej
5. zmienić mieszkanie na trochę lepsze (nadal zdarzają się dziwne domofony w nocy, nie wiem o co kaman, ale stresuję się nimi trochę, choć pod oknem nikt mi póki co nie stoi)
6. regularnie (chociaż 1x na tydzień jeśli tylko będę mogła) chodzić na crossfit)
7. uszyć sobie suknię z lat 80-tych XIXw.
8. zrobić 2 (teraz i jesienią) kuracje Atredermem
9. pojechać na min. 5 dni do Londynu (lub innego miasta, jeśli mi się coś odmieni)
10. Przeczytać 45 książek.
11. Przerobić podręcznik fonetyki ang.
12. zapomniałam, a nie chce mi się wstać i sprawdzić w notesie

Priorytety to punkty 2,3,4 i może jako półpriorytet 6. Tak sobie też pomyślałam, że może chętne wątkowiczki zadeklarowałyby 1 czy 2 swoje priorytety na najbliższy czas, tak żeby reszta wiedziała, pamiętała, kibicowała i napominała jak ktoś będzie schodził z właściwej drogi
Tygrysie, ale ciekawe zadania przed sobą do realizacji! Takie zupełnie inne niż moje (poza 10 - dla ścisłości). Ludzie są tak różnorodni, że to jest prawdziwie fascynujące. Choć, właściwie, mhm, chyba jestem strasznie nudna
Tygrysie, jesteś strasznie interesującą osobą i bądź z siebie dumna

Miałam podsumować rok 2014, ale niestety mam ten sam problem, co Tygrys i jeśli dobrze zrozumiałam wypowiedzi Patri to i Patri o dumie z własnych osiągnięć. Mam poczucie, że w 2014 zrobiłam wiele ważnych rzeczy, z których powinnam być dumna, ale dumna być nie potrafię. Może dlatego, że te ważne rzeczy związane były z pracą i z niej wynikały, a tam zepchnięto moje dokonania na margines i to w czasami w skrajnie chamski sposób. Wiem, że wygląda to tak, jakbym uzależniała swoje poczucie wartości od zewnętrznej aprobaty, ale nie wiem, czy można być w pełni usatysfakcjonowanym i przekonanym o własnej wartości czerpiąc tę wiedzę jedynie z własnych przekonań.
Tyle się mówi o konieczności pozytywnych informacji zwrotnych do dzieci, aby mogły się szczęśliwie rozwijać, o otaczaniu się ludźmi, którzy nas doceniają, zauważają nasze dobre strony i pozytywnie nas odbierają. Gdyby nie miała znaczenia dla naszego postrzegania ocena innych, to nie byłoby poradników o tym, czy rodzice powinni ciągle krytykować czy wiecznie chwalić - a przecież tak nie jest.
Dlatego ja raczej kiepsko się czuję analizując miniony rok. Raczej czuję rozgoryczenie i frustrację. I trochę mnie martwi, że zaczynam chcieć zacząć pracować w stylu: "czy się siedzi czy się leży...", bo okazuje się, że w mojej pracowej rzeczywistości żadnej różnicy nie ma.

Plany noworoczne zrobiłam, ale skupiłam się głównie na mojej zwykłej codzienności: lepszej organizacji życia codziennego, zdrowszego odżywiania, ilości książek, filmów, planów oszczędnościowych. Mam w nich jedną kategorię: marzenia, w której jest prawdziwe szaleństwo.

Plany Tygrysa mnie oszołomiły i muszę pomyśleć nad jakimiś wspaniałymi atrakcjami w moim życiu. Nurkowanie?

Edytowane przez zanini
Czas edycji: 2015-01-03 o 18:11
zanini jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując