Witam, chcialabym żebyscie napisały jakie stosunki ma wasz mąż/narzeczony/ chłopak ze swoją matką? Czy często im pomaga, czy często się widujecie z nimi?
Jestem osobą która nie wymieni zbyt wielu osób których nie lubi, ale jedną z takich właśnie wyjątków jest moja PRZYSZŁA TEŚCIOWA
Nie przepadam za nią ponieważ widzę przepaść między rodziną mojego męża, a moją. Moi rodzice są ludźmi " trochę światowymi", w domu rozmawiało się o historii, kulturze, podróżach, zawsze był dom otwarty, wesoły, towarzyski, nie przykładało się wagi do bzdur. Do tego pochodzę z innego regionu.Teściowa (i teść)to osoba w starszym wieku, jest bardzo oschłą, małostkową, nie okazującą emocji, do tego przywiązaną do swoich już dorosłych dzieci, mało jest tematów wspólnych i mimo że to osoba wykształcona to mam wrażenie że ma bardzo wąskie ograniczone myślenie. Nie wiem czy to kwestia przeżyć ( spotkała ją w życiu tragedia) czy dość specyficznego charakteru albo wieku.
Ciągle żyje naszym życiem, opowiada jednym na drugich co u kogo słychać ze szczegółami, powtarza się, i w ten sposób wiem, że siostry mojego narzeczonego dziecko miało dziś wyrywanego ząbka. Ciągle wspomina mojego męża jak był niemowlakiem. Drugim tematem jakim żyje to ogród wiosną i latem, ile to razy musiałam wysłuchiwać , że drzewka podrosły albo nie podrosły, albo co trzeba zrobić. W kółko te same tematy, wąskie problemy które mnie duszą..
Podsumowując jej dwa tematy wokół których się obraca to jej własny sos rodzinny i ona sama . Nie mam wpływu z jakiej rodziny pochodzi mój narzeczony ale nie czuję się dobrze z jego matką. Do tego ona nie ma swojego życia i żyje naszym.
Wystarczy, że nie odzywamy się 3 dni a teściowa już pyta " co się nie odzywacie"
Do tego mój mąż nie do końca zerwał pępowinę, pewnie dlatego mieszkał do 30 z mamą .
Przykład:
Jego siostra mieszka pod Wrocławiem ma wnuki i zawsze jak tam jedziemy to on chce zajechać po swoją mamę tłumacząc, że ona tak rzadko widuje swoje wnuki a jest okazja.. Ja mu tłumaczę, że to nie jest nasz problem jak często jego mama widuje dzieci jego siostry i mam ochotę sobie po prostu pojechać do nich na herbatę.. On jest taki poczciwy że od razu wyskakuje z propozycją zabrania mamy
Latem co weekend najchętniej przesiadywał by u rodziców, podwozi mamę do centrum handlowego odwozi, mimo że ona ma komunikację miejską. Ciągle by siedział i pił z nimi kawę w wakacje na ogrodzie, pomagał. Ja mu tlumacze ze ich ogrod nie jest naszym problemem, jego mama jak tylko sie widzimy opowiada nam ze szczegolami co sie zmienilo na ogrodzie i co moj maz musi tam zrobic...
Marzę żeby zbudować dystans, on mieszka najblizej rodziców ze wszystkich 4 dzieci i chyba wpadł w rolę takiego przydupasa. Nie mamy dzieci