Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Indian Sumer czyli wakacyjne retrospekcje z podróży po Indiach
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2011-06-15, 17:50   #65
indja2
Zakorzenienie
 
Avatar indja2
 
Zarejestrowany: 2010-10
Wiadomości: 4 074
Dot.: Indian Sumer czyli wakacyjne retrospekcje z podróży po Indiach

Przystanek Kalkuta - u bram piekła



Bałam się jechać do Kalkuty. Przerażała mnie wizja tego, co zobaczę i jak bardzo to na mnie wpłynie. Kalkuta to serce Indii, ale ma się wrażenie, że to bezduszne serce. Jeśli ktoś jest wrażliwy społecznie i wie co, to empatia w Kalkucie może przeżyć szok kulturowy i na pewno coś w nim się zmieni i to już na zawsze tak było w moim przypadku.



W Kalkucie spędziłyśmy aż trzy dni i powiem szczerze to były najtrudniejsze chwile w moim życiu. Pełne skrajnych emocji, niesamowitych wzruszeń, małych chwil radości i łez smutku i wszechmocnej bezsilności. To prawdziwy tygiel - niesamowity i straszny jednoczenie. Mieszka tam ponad 6 milionów ludzi, a tak niedawno temu Kalkuta była mała wioską rybacką. Nie umiałabym tam żyć i za żadne skarby bym nie chciała. Nie potrafiłabym.



Trudno pojąć jak całe rodziny mogą żyć na skrawku chodnika, a ich jednym majątkiem jest ich własna obecność - ta bezdomność chwyta za serce i nie chce puścić. Bieda jest tak wielka, że jej skale trudno oszacować, a bezdomność dotyka setki jeśli nie tysiące ludzi i możecie mi wierzyć dotyka bardzo boleśnie.

W Kalkucie trzeba się oswoić ze śmiercią, z jej wszystkimi przejawami, z bólem, z samotnością, z cierpieniem. Tutaj słowo humanitaryzm nabiera prawdziwego znaczenia, a nadzieja jest odmieniana przez wszystkie przypadki.



Chyba nigdzie indziej na świecie nie usłyszycie tak mocnego głosu własnego serca, nie poczujecie wdzięczności za własne życie, nie znajdziecie słów by nazwać to, co nazwanym być nie może. Tu się szybko dorasta i właśnie tu można się nauczyć co to znaczy żyć i jak można umierać.



Owszem jest wiele cudownych miejsc - zabytków kolonialnych, ale nie miały one dla mnie żadnego znaczenia, nie zrobiły takiego wrażenia jak zwykli - chociaż to złe słowo niezwykli ludzie.




Dla mnie synonimem tego miasta jest Matka Teresa i chociaż jej nie znałam osobiście to jestem niesamowicie wdzięczna losowi, że mogłam zobaczyć owoce jej pracy. Nawet kraina umierania potrzebuje anioła i jestem przekonana, że ona nim była zwłaszcza dla tych biednych ludzi.

Śmierć nigdy nie jest łatwym tematem i ciężko ją oswoić, zrozumieć i zaakceptować. Co innego kiedy przychodzi we właściwym momencie, po dobrze przeżytym życiu,a co innego, gdy kradnie duszę niespodziewanie i chociaż wśród tłumów, to jednak samotnie.



Tak widziałam jak zabiera małe dzieci, młode kobiety i starszych ludzi. Umierali samotnie na ulicach wśród gwaru miasta, przechodni, śmieci, pozostawieni samym sobie. Czasem tylko jakieś spojrzenie zatrzymało się na wysokości chodnika, ale szybko gasło.

Ciężko było uciszyć własne myśli, ciężko było uspokoić serce, bo jak zrozumieć, że malutkie dziecko może umrzeć na ulicy samotnie, bez czułego dotyku matki, bez uścisku kochającego ojca, niepotrzebne nikomu, jakby bezimienne, niechciane, niczyje... a jednak w Kalkucie to możliwe.



__________________



Edytowane przez indja2
Czas edycji: 2011-06-15 o 18:39
indja2 jest offline Zgłoś do moderatora