Hmmm... Zacznę może od początku
Mieszkam w meiszkaniu razem z 3 współlokatorkami:rolleyes : Jedna z nich, Zośka, ma zamiar się wyprowadzić i oficjalnie nic nam nie powiedziała, JEDNAK dziewczyna, która z nią jest w pokoju (Kryśka) przez przypadek usłyszała, jak tamta rozmawiała o tym przez telefon i powiedziałą o tym mi i Pauli, która mieszka razem ze mną w pokoju. Ja, zaskoczona, postanowiłam się spytać tej, która chce się wyprowadzić czemu nam oficjalnie o tym nie powiedziała, ponieważ czułąm się rozczarowana je jpostępowaniem (na początku byłam nawet zła
). Widać było, że tamtej jest głupio, że tak sprawa się rozwiązała, ale powiedziała mi co i jak i dodała, że prosiła Kryśkę, żeby nic nam nie mówiła, ponieważ sama miała to zrobić w poniedziałek, a teraz to jest strasznie niezręczne. Zaraz też napisała smsa do Kryśki w stylu "Dzięki, że tak dotrzymałaś obietnicy", a co Krycha napisała mi, że "Chyba cie pogrzało, bo Zośka miała ci powiedziec wszystko w poniedzialek", a no odp jej "chyba to ty bylas za dlugo na sloncu bo nic takiego mi nie mowilas" na co ona "rzucasz sie o byle co i to ze Zoska sie obrazila to twoja wina".
proszę o rade co z tym zrobic, bo juz nie wiem czy to ze mna jest cos nie tak (moja mama, z ktora o tym rozmawialam powiedziala ze ewidentnie to moja wina, bo moglam sie sama nie pytac czemu nam jescze Zoska nie powiedziala, że mieszkanie zmienia
), czy moze mam racje i wiecej jest tu winy Kryski bo:
a) skoro wspollokatorka z pokoju prosila ja o milczenie i dyskrecje mogla nie paplac mi i drugiej kolezance
b) skoro Zocha powiedziala ze powie nam osobiscie co i jak oraz dlaczego, to Kryśka mogla mnie i Paule uprzedzic żebysmy sie o nic nie pytaly, szczegolnie wiedzac ze JA mam zamiar to zrobic...
Help