Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Planowanie ciąży, cz. 7
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2018-03-15, 13:57   #1433
lightangel
Zakorzenienie
 
Avatar lightangel
 
Zarejestrowany: 2006-11
Wiadomości: 8 102
Dot.: Planowanie ciąży, cz. 7

Cytat:
Napisane przez myk Pokaż wiadomość
Wiesz, u mnie to jest akurat w temacie ciąży/dziecka totalna sinusoida... Raz mam wiarę sięgającą po sufit, że przecież skoro raz się udało, to i znów się uda... a później przychodzi ten gorszy czas i myśli są bardziej w kierunku, że co z tego, że się udało, skoro na krótko, a mógł to być po prostu mały cud Teraz mam ten gorszy niestety, pewnie dlatego, że tak długo już to trwa, wizja wszystkich kolejnych badań staje się realna i jakoś tak, eh, no ciężko jest po prostu. Mój mąż to musi mieć naprawdę sporo wiary, każdemu kto zapyta bez zastanowienia mówi, po co nam ten pokój pusty obok kuchni. A ja ewakuuje się daleko od tematu, odpychając myśli, czy przypadkiem był nam potrzebny ten kredyt i to duże mieszkanie, skoro będziemy się na nim panoszyć we dwójkę. W temacie dzieci innych też jest ciężko, nawet bardziej niż tuż po poronieniu, kiedy wiarę w powodzenie mimo tego tragicznego obrotu sprawy - miałam wielką. Teraz przez ten brak wiary najpewniej ciężko mi się obcuje z boga ducha winnymi dziećmi, zwłaszcza małymi. Choć jak odwiedzili nas znajomi z roczną córką, to nie mogłam się od niej oderwać, ale serce kłuło, oj bardzo... na pewno nie z zazdrości, ale jakiegoś strachu w środku, że może nie jest nam to pisane :/



Ja to się znowu strasznie boję, że się okaże, że to nie ja, tylko właśnie mój mąż. 10000 razy bardziej wolałabym, żeby coś było u mnie. Zrobiłam już sobie tyle badań, wszystko wychodzi dobrze, lekarz na razie nie ma pomysłu na mnie, może po laparoskopii coś się ruszy... w każdym razie jestem na etapie modlenia się za wyniki męża, żeby tylko były dobre, bo on z pozoru silny, ale w środku bardzo wrażliwy, wiem, jak baaardzo by go to zabolało



Też tak myślę, że to kwestia czasu Mój mąż też nie jest zachwycony tym badaniem, ale jednak je zrobi. Na początku próbował oszukać temat Później go unikał, później "ogłosił", że zrobi, gdy minie rok nowych starań. Jeszcze nie minął, ale w końcu się zdecydował. Nie małe znaczenie, przypuszczam, miało moje skierowanie do szpitala. Wystraszył się i chyba doszło do niego, jak bardzo mamy problem na serio.

Mój o badaniach wspominał prawie od samego początku. Na zasadzie że teraz wszyscy wokół mają problemy, do tego jego brat długo się leczył więc warto sprawdzić. Tyle że tak naprawdę to było tylko gadanie, zazwyczaj pojawiające się po tym jak ja po raz kolejny zalewałam się łzami jak przychodził okres. W końcu się zebrał na badania krwi i po nich przynajmniej wiadomo że trzeba się leczyć.

Badań nasienia nie zrobił do dziś. W zasadzie nie ma sensu, bo przy jego wynikach krwi albo w ogóle nie ma plemników albo wszystkie są martwe. Tyle że miał się zapisać do urologa, żeby sprawdzić czy coś jeszcze nie jest problemem (np. torbiele czy żylaki). Póki co nie ma na to czasu, więc zaproponowałam mu że ja go zapiszę. Usłyszałam że on musi się sam zapisać bo chce wybrać najlepszego lekarza. Więc odpuściłam i uznałam że dla mnie temat jest zamknięty. Zajście w ciążę nie jest konkurencją indywidualną, a ja na tą chwilę czuję się w tym temacie bardzo samotna.

Jak TŻ uzna to za właściwe to pójdzie na badania, jak nie to go nie zmuszę. Powtarzam sobie że nie mam co liczyć na ciążę i przynajmniej nie płaczę jak pojawia się okres. Jak jakimś cudem kiedyś się uda to będę bardzo szczęśliwa, póki co wolę nie robić sobie niepotrzebnie nadziei.
lightangel jest offline Zgłoś do moderatora