Jak żyć, gdy nie masz prawie nic?
To nie zart i w dodatku druga taka sytuacja w ciagu dwoch lat, po pierwszej wyladowalam na terapii.
W ciagu dwoch lat nie mam po raz drugi:
- stabilnej i normalnej pracy
- ogolnego poczucia bezpieczenstwa w zyciu
- relacji dajacej ukojenie
Najpierw pandemia zburzyla moje poczucie bezpieczenstwa, potem mobbingujacy nasz team szef i zwiazek w ktorym bylo mi zle. Potem terapia, walka o siebie, zmiana pracy, lepszy zwiazek. A teraz znow dupa.
Poczucia bezpieczenstwa nie mam od czasu poczatku wojny w ukrainie i calej tej sytuacji na swiecie. Zwiazek wiadomo, raz jest raz nie ma, nie mozna stawiac wszystkiego na partnera zwlaszcza ze moj jest dosc zapracowany i czesto radze sobie sama. Prace mialam fajna do czasu zmiany dyrektora, nowy jest okropny i mobbinguje mojego bezposredniego przelozonego (ktory tego nie zglosi bo sie boi), przez co dostaje caly nasz zespol. Lubilam swoja prace i lubie zakres obowiazkow, nie do kazdej pracy sie nadaje, jestem z tych kreatywnych i np praca w excelu, z bazami danych czy nawet z dokumentacja to dla mnie smierc na miejscu i dramat. A czuje ze jak tak dalej pojdzie prace bede musiala zmienic a na co trafie - nie wiem.
Na domiar zlego przez inflacje i kryzys nie stac mnie na psychologa zebym mogla sobie poradzic, przepracowac znow te sytuacje. Jestem zapisana na nfz ale czekam w kolejce a kiedy ktos zrezygnuje czy skonczy terapie tez nie wiem.
Troche nie wiem z czego mam czerpac radosc zycia skoro jego wazne filary leza i kwicza, a na terapie isc nie moge. Nie wiem czy to normalna kolej rzeczy ze juz po raz 2 spotyka mnie podobna sytuacja czy ja mam jakiegos pecha? Dodam ze mobbing nigdy nie dotknal mnie osobiscie ale np osoby w zespole co wplywalo na jakosc pracy, atmosfere, kryzys ogolny.
|