Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Cierpię na 'notoryczny' brak orgazmu.
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2020-01-13, 21:00   #1
sxcvb
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2020-01
Wiadomości: 15

Cierpię na 'notoryczny' brak orgazmu.


Jestem ze swoim pierwszym chłopakiem (związek) ok 6 msc, to krótko. Mam 25 lat i nie mam w ogóle orgazmu. Orgazm raz jedyny w życiu miałam w 2018 r z jednym chłopakiem, który był 2 lata młodszy ode mnie. Mój chłopak wiedział, że przed nim nie byłam w żadnym związku i już spałam z kimś bo w innym razie to z moim obecnym straciłabym dziewictwo. Odpowiedziałam na odczepne, że niby ktoś się mną zabawił i tyle z tego wyszło. Mój chłopak sam mnie o to zapytał, ja odpowiedziałam. Ogólnie nie sądze, że przeszłość seksualna jest jakoś bardzo ważna i liczba partnerów seksualnych nie powinna mieć znaczenia. I nie powinno mieć znaczenia czy spałam z kimś bo do kogoś coś czułam czy chciałam się tylko 'zabawić'.

Po za tym nigdy nie chciałam stracić dziewictwa w wieku 40 lat. Byłam zawsze zakompleksiona, nie byłam pewna siebie, miałam problemy ze sobą przez praktycznie połowę swojego życia.

Wiedziałam, że wtedy z tym gościem to był orgazm.
Czułam się tak jakby mi się chciało za potrzebą (siku) i pobiegłam szybko do łazienki, ale stwierdziłam, że mi się nie chce sikać więc to nie potrzeba. To musiał być orgazm. No nie wiem jak to opisać, tak się wtedy czułam. Z tym gościem, z którym się spotkałam nie straciłam dziewictwa, z nim się po prostu u mnie w mieszkaniu umówiliśmy się na seks. Chyba mi się trochę podobał fizycznie i może dlatego doszłam. Ja górowałam nad nim (byłam na górze) jak i chyba potem z tego co pamiętam role się odwróciły. Kiedy ja była stroną bierną, to chyba wtedy doszłam.

Kilka lat wcześniej byłam po pewnych przejściach. Miałam problemy emocjonalne, być może psychiczne i te wychodzące z wychowania i chciałam się umawiać z facetami na randki. Późno zaczęłam życie damsko-męskie, no nie chciałam czekać z tym całe życie, albo nigdy tego nie doświadczyć.

Z moim chłopakiem jestem pół roku i do tej pory uprawialiśmy seks wielokrotnie. Na początku miewaliśmy długie stosunki. Mówił, że on długo może, jest długodystansowcem (to nie jego słowa, a moje stwierdzenie), zawsze albo jak się spotykamy u niego to ma wzwód, spoko to znaczy też, że go pociągam seksualnie i że mu się podobam. Mówił mi wiele razy, że mu się podobam, no nie bez powodu (nie chodzi tylko o seks bo on mnie nie traktuje jak laskę, którą można przelecieć). Bywaliśmy w wielu miejscach, kina, wyjazdy (nie kilkudniowe), wycieczki, galerie. Chcieliśmy razem spędzać czas, albo on chciał, a nie miał z kim bo uważa się za samotnika. Poznałam jego jednego kolegę jak kiedyś przyszedł do niego. Mieliśmy wszyscy wybrać się do klubu, ale ja dostałam kilka dni wcześniej okresu i źle się czułam więc powiedziałam, że z planów nic nie wyjdzie. Zostaliśmy u niego. On całe życie się uczy, porobił wiele kierunków studiów, pracuje, ale jego życiem rządzą tylko książki. Czasem mam wrażenie, że dziewczyna nie jest mu potrzebna bo ma wiedzę i to go najbardziej interesuje. Albo należy do tych co 'wiele już osiągnąłem, tyle zobaczyłem, jeszcze tylko drzewo, zasadzić, zbudować dom i spłodzić syna'.Tak go często widzę, no ale nigdy mu tego nie powiedziałam. Wiecznie przy nie narzeka, jaki on stary (ma 30 lat) i mówi, że w pewnym sensie człowiek na stare lata dziadzieje. Myślę: ''nie każdy człowiek, TYLKO Ty tak masz'', ale standardowo, nie powiedziałam mu o tym nigdy. Mówił, że ze swoją ex dziewczyną (którąs tam, a miał 4) mieszkał. Wspominał mi co chwile w początkach naszych coś o dziecku, że jakbym była w ciąży to by mnie nie zostawił i inne takie...

Wracając do sprawy, na początku mieliśmy długi seks. I on za każdym razem dochodzi praktycznie, a ja nie doszłam z nim nigdy. Nigdy nie miałam z nim orgazmu. Zresztą kilka lat wcześniej co to orgazm, poznałam. Dopiero raz jeden w życiu. I do tej pory nic. Ciągle sobie mówię, że może jestem za sucha, ale przecież jak uprawiamy seks to raczej mokra jestem. Kilka razy to on był na mnie, ale uważam, że jemu to nie wychodzi, to ja jestem lepsza w łóżku. To ja do tej pory wolałam dominować, niż na odwrót. Mam wrażenie, że on po prostu jest słaby w te klocki, albo jakoś obydwoje się nie możemy dobrać. Może zwyczajnie do siebie nie pasujemy? On chyba mnie nie pociąga seksualnie i fizycznie. Nasz związek i tak uważam za dziwny. Nie przetestowałam wszystkiego, ale sam tak powiedział. Ja jestem bardziej otwarta w łóżku i chciałabym testować różnych pozycji, sytuacji, ale nie wiem właśnie czy z nim. Jego słowa (jestem ostra, jestem dobra w łóżku) powiedział dlatego, że podoba mu się jaka jestem w łóżku. Mówił mi, że miał takie dziewczyny, które nic nie robiły w łózku, w tym sensie, że zero inicjatywy ze stron tych dziewczyn. Wstydziły się (być może tego co robią), nie chciały może wyjść na łatwe, wstydziły się nagości itd. Ja jestem inna, nie mam z seksem i nagością problemu. Oglądam porno, rzadko bardzo się masturbuję (praktycznie teraz tego nie robię), no ale co z tego? On pochodzi z rodziny katolickiej, jego siostra do dzisiejszego dnia mając 28/29 lat trzyma dziewictwo. Poznała jakiegoś chłopaka w kręgach katolickich, z rodzenstwem jakoś nie utrzymuje kontaktów bo nie może się z nimi porozumieć. Jego rodzeństwa nie poznałam.
Latem byliśmy (bo mnie zaprosił) na jego urodzinach, które wyprawił razem z rodziną bo jego kuzynostwo ma praktycznie chyba w tym samym dniu co on urodziny. Widać, że jak rodzina to z pompą, mnóstwo ciotków, wujków, dziadków, innego kuzynostwa, dzieci...Itd. Aż poczułam się źle. Przerosło mnie to. Poznałam jego rodziców, ale tylko na 'dzień dobry'. Nie wiem nawet jak mają na imię. Wszyscy wiedzieli, że przyszedł ze mną, ale nie przedstawił mnie jak swoją dziewczynę. Może nie chciał, a może się wstydził. Nie pytałam go, bo w sumie nie było mi to potrzebne. Chyba zwyczajnie mi to zwisało.

Trochę chyba bardziej opisałam jaki jest mój chłopak i jego relacje z rodziną, aniżeli co robimy w łożku. Nigdy nie zapytał dlaczego nie mogę dojść, albo co możemy razem z tym zrobić. Jemu to nie przeszkadza chyba, że nie mogę dojść. Albo on jest egoistą (chociaż wątpie, bo wiele razy zrobił mi minetę, albo palcówkę). Chociaż mówiłam mu, że nie musi. Bardziej chyba mi zależało na jego satysfakcji, żeby jemu się podobało, że ja zrobię oral, będę go ujeżdżać itd. To co chciał to robiłam, ale nie że się zmuszałam bo raczej nie. Na początku seks z nim mi się podobał, a teraz...sama nie wiem. Teraz to chyba mi się nie chce, teraz to czułabym chyba przymus, wciąż to samo. Może jednak się zmuszam, bo teraz w głowie miałabym myślenie, aby go tylko zadowolić.

Odeszłam od tematu, a tematem przewodnim jest to, że nie mam orgazmu. Nie wiem jak to rozwiązać. Czytałam o braku orgazmu, o powodach, przyczynach, o anorgazmii, że to zaburzenie w pewnym stopniu. Już kiedyś nawet chciałam iść do seksuologa bo chciałam się dowiedzieć czy jestem aby na pewno hetero, ale seksuolog w 100% nie powie nam jakiej orientacji jesteśmy. Samemu do tego trzeba dojść. Mam nadzieję, że mimo wszystko nie jestem aseksualna, a tego się boje oo prostu. Umiałabym żyć akurat samotnie bo całe życie tak żyje, ale jeśli bym była kiedyś z kimś innym w związku to nie chciałabym aby się okazało, że to znowu nie ta osoba. Przecież przy tej osobie, która czujemy pojawia się miłość i go głębokie uczucie.

Czytałam, że na mięśnie Kegla dobre są kulki gejszy i myślę, że powinnam się w nie zaopatrzyć, żeby ćwiczyć. Te mięśnie odpowiadają za oddawanie moczu również no i dobre wyjście będzie aby te mięśnie ćwiczyła.

Myślę też, żeby zapodać sobie kiedyś porno i po prostu pomasturbować się. Nigdy tego przy porno nie oglądałam i może to też jest problem.

Lubię dominować i podoba mi się to. Jednak jestem jako kobieta uległa. Z nim tak zaczęłam, od dominacji, ale od zawsze podobał mi się seks bardziej zwierzęcy, gdzie to facet dominuje i traktuje kobiete po prostu jak sz#tę w łóżku. Niewybrednie się wyraża do niej, ciągnie za włosy, klepie w tyłek, ona też może pokazać, że taka do końca to grzeczna nie jest (w sensie ona też przejmuje inicjatywę). Jara mnie taki seks. Chyba w ogóle nie sprawdzamy się w łóżku.

Tylko, że z moim chłopakiem tego nie zrobię, bo uważam patrząc na niego, że on taki nie jest i pewnie by tak nie umiał. Facet wg mnie musi mieć to coś, być może 'odpowiedni charakter', żeby być takim w łóżku. Mój chłopak uważał się, za ekstrawertyka, potem powiedział, ze dąży do bycia ambiwertykiem, ale ja uważam, że jest introwertykiem. Tak samo spokojny jak ja. Jego sąsiedzi i osoby z otoczenia nie bez powodu mówią, że jest dziwakiem. Nie dziwie się, sama zaczęłam to zauważać. Tak samo zaczęłam zauważać to, że za dużo się uczy. Jego poprzednia dziewczyna mówiła mu to samo.

No i na początku byłam chyba w nim zakochana. A może po prostu byłam nim zafascynowana? Teraz uważam, że te klapki z oczu to mi chyba spadły... W sumie sama to widziałam że byłam w nim zakochana, ale on też to dostrzegł i mówił mi o tym. Teraz już to chyba tak ''obleciało'' i zeszło ze mnie. Nigdy się nie pokłóciliśmy bo ja zwyczajnie nie umiem się z nim pokłócić, zresztą nie ma nawet o co, nie ma powodu. Żadne laski go nie podrywają, on w sumie też nie podrywa, po za jednym incydentem którym byłam świadkiem. Jak kiedyś byliśmy na wyjedzie, weszliśmy po napoje do żabki i on zaczął podrywać kasjerkę. Ponieważ zrobił to w moim towarzystwie, kasjerka stwierdziła "ta Pani (wskazała mnie i spojrzała się na mnie) powinna Panu dać w twarz" czy, że gdyby ona była na moim miejscu to dałaby mu w ryj. Wiadomo bardziej subtelnie to powiedziała (a nie użyła słowa "ryj"). Coś takiego. To były początki, więc nie zareagowałam w ogóle...

Czy widzicie jakieś objawy tego, że powinna z nim zerwać?
Jakieś niepokojące sygnały?
Ja myślę, żeby z nim zerwać, chyba, że on zrobi to pierwszy. Ostatnio jak gadaliśmy przez telefon powiedział mi, że musi ze mną porozmawiać. To miało być w niedzielę, ale napisał, że jednak nie może przyjechać i przełożyliśmy to, ale jeszcze nie wiem na kiedy. Napisałam, że spoko i, że rozumiem i jak mu zależy to umówimy się kiedy indziej. Ostatnio się zastanawiałam o co może mu chodzić. Może coś przeczuwa, że chciałabym zerwać, albo nie wiem. On wierzy w we wróżki i różne takie bzdury. Jeśli poszedł do takiej to może ona mu coś ''przepowiedziała'' co w jego życiu się stanie i w tym o mnie.

Myślicie, że brak orgazmu jest tematem zastępczym w tej sprawie?
Orgazm orgazmem, cierpię na jego brak, ale stąd wyszło chyba wiele innych spraw. Chciałabym mieć orgazm i sama się jakoś ''go nauczyć też'' poprzez ćwiczenie i w ogóle, ale też powinnam coś zrobić z naszą relacją.

Obydwoje w przeszłości chodziliśmy na terapię. Nie pytałam dlaczego on i z jakiego powodu, sam nie pytał o mnie. Ja dlatego, że pochodzę z rodziny patologicznej jednak on tego nie wie. Sama się otwieralam i jak chcialam mówiłam mu trochę o przeszłości mojej to było zawsze ''nie musisz mówić jeśli nie chcesz''. Ja nie umiem w ogóle z nim rozmawiać, w ogóle tak naprawdę nigdy z nim żadnej rozmowy w tym kierunku nie przeprowadziłam, on ze mną też. Może nie umiem, a może nie chcę? Może zwyczajnie mi na nim nie zależy...?

Myślę, że go w ogóle nie kocham i nie wiem czy kiedykolwiek go kochałam. Na początku byłam w nim zakochana, owszem ale zakochanie czy fascynacja to coś innego niż głębsze uczucie zwane miłością.

Co robić???

Edytowane przez sxcvb
Czas edycji: 2020-01-13 o 22:26
sxcvb jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując