Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Słaba "silna wola"
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2018-11-26, 01:07   #1
Arris848
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2018-11
Wiadomości: 2

Słaba "silna wola"


Dzień dobry,

Drogie panie, przychodzi do Was zagubiony facet z prośbą o radę, bądź przysłowiowego kopa w cztery litery.

Zacznijmy od początku, jestem studentem politechniki na wydziale IT i jakie są tego efekty? ano mizerne. Czytałem wiele wątków tutaj i widzę, że temat dość często się powtarza - brak silnej woli, chęć rezygnacji czy słaba silna wola... ano chyba wiele osób ma z tym problemy, czyli nie jestem wyjątkiem. Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że intryguje mnie dział IT, chciałbym się rozwijać w tym kierunku, ale na mojej drodze stoi jedna rzecz...

Matematyka jest moją nemesis i nie zrozumcie mnie źle, to nie jest tak, że ja się jej nie uczę, wręcz przeciwnie - uczę się, często i długo, ale mało z tego wynika. W szkole średniej, a i nawet częściej już miewałem z moją nemesis do czynienia, poważne choroby, narastające braki i nauczyciele którzy przepuszczali uczniów "za nic" spowodowało, że nagromadziłem tyle braków... że nie wiem czy jestem wstanie je nadrobić. Na początku października zdecydowałem, że wezmę się do roboty - korepetycje, nadrabianie materiału ze szkoły średniej... rzetelne chodzenie na wykłady / ćwiczenia i co mi z tego przychodzi? Absolutnie nic, pierwsze kolokwium oblane, mimo iż materiał umiałem drugie kolokwium dziś rano, a mnie żołądek ściska, bo moja nemesis mnie dziś nawiedzi, w środę natomiast dwa kolejne kolokwia, które zapewne i tak obleje, mimo iż się do nich długo szykowałem...

Prawdę mówiąc sam już nie wiem co robić, czy walczyć ile mogę i usilnie poprawiać wszystkie materiały, czy odpuścić sobie i znowu spróbować za rok ( co nie jest pewne, bo miałem słabe wyniki z matury ), czy załamać się, schować przysłowiową męską dumę, zwinąć się w kłębek i płakać za swoją nieudolność.
Nie ukrywam, że dorosłem do pewnych rzeczy, za "młodu" (jak to śmiesznie brzmi w ustach młodego człowieka) nie podchodziłem zbyt poważnie do nauki, liczyło się to by zdać na dwójach i nie przejmować się tym co dalej. Potem miałem okres wielu chorób, które sprawiły, że już totalnie nie miałem sił do czegokolwiek, a na końcu dotarłem do szkoły średniej w której miałem naprawdę kiepskich nauczycieli (maturę z matematyki zdało 6 osób na 22 < a były w tej grupie osoby ambitne, uczące się, ale bez dobrego nauczyciela nie wiele mogły zdziałać).

Powiem tak, ciągłe "porażki" w moim życiu, doprowadziły do tego, że nie mam chęci walczyć, choroby, niepowodzenia, kiepska sytuacja rodzinna sprawiły, że zacząłem budować wokół siebie mur, którego sam nie potrafię rozbić. Nawet ten post traktuje jak istną "terapię".
Arris848 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując